Biała Lokomotywa, Łazieniec i mit
Rozmowa z Darią D. Lisiecką, poetką, animatorką kultury, współorganizatorką poświęconych Edwardowi Stachurze Ogólnopolskich Spotkań Poetyckich Biała Lokomotywa
Jak udała się tegoroczna Biała Lokomotywa?
To była zdecydowanie udana edycja – intensywna, różnorodna, na bardzo wysokim poziomie artystycznym. O dwóch [związanych z nią] wydarzeniach można nawet powiedzieć, że w swojej kategorii reprezentowały poziom światowy. Mam na myśli monodram „Moskwa-Pietuszki” w wykonaniu Jacka Zawadzkiego (Instytut Jerzego Grotowskiego we Wrocławiu, dawniej Teatr Kana w Szczecinie) oraz projekt muzyczno-słowny oparty na poematach i wierszach Edwarda Stachury, przedstawiony przez Krzysztofa Stachurę. Pierwsza z tych rzeczy to pokazywany na całym świecie, od Edynburga po Chicago, spektakl o doskonałej konstrukcji, odegrany po mistrzowsku.
Mam wrażenie i nie boję się tego powiedzieć, iż w wypadku tego drugiego projektu można mówić o przełomie w interpretacji dorobku Steda. Krzysztof Stachura zrobił rzecz piękną, spójną, nowoczesną. Nowe brzmienia połączył z mało popularnymi fragmentami poematów oraz niektórych piosenek, podając całość w formie odbiegającej daleko od wyobrażeń na temat obecności barda na scenie. Powstała rzecz nowa, intrygująca, udowadniająca, że można Stachurę odbierać i przedstawiać zupełnie inaczej niż zwykło to się dotąd czynić.
Daria D. Lisiecka, fot. Mikołaj Kuras
Poza tym warto odnotować kilka innych wydarzeń na świetnym poziomie: znakomity koncert Marka Gałązki, fascynujący występ młodej śpiewającej autorki Zuzanny Moczek, spektakl plenerowy Teatru Epidemia z Bierunia, monodram Bartosza Bandury „Pogodzić się ze światem” według prozy i poezji Stachury, recital Antoniego Kamińskiego, różnorodność spotkań autorskich (Mansztajn, Fac, Tański, Michalska, Walczak, Szudzik); udany panel dyskusyjny wokół wydawnictwa podsumowującego konferencję „Edward Stachura. Formy pamięci, znaki czasu”; żywiołowy slam; klimatyczne spotkanie pod orzechem przed domem rodzinnym Stachury, którego istotną częścią było odczytanie „Poematu kresowego” Krystyny Mazur; energetyczny koncert młodego zespołu Antybiotyka oraz świetna próba zmierzenia się z twórczością Stachury w animacjach studentów Uniwersytetu Artystycznego w Poznaniu (w ramach zajęć Pracowni Semiotyki Wizualnej, kierowanej przez prof. Katarzynę Dreszer).
Na efekt końcowy pozytywnie wpłynęły także dobra pogoda i atmosfera otwartości w kuluarach. Poza tym wszyscy polubili stację Zagubin, na której stanęła autentyczna lokomotywa parowa TKt-48.
A propos nazwy wydarzenia – dlaczego akurat tytuł tego wiersza Steda? „Spalony las”, „zwęglone szczątki”, „czarny kurz” – to nie są optymistyczne obrazy.
Warto doczytać do końca, ostatnia strofa przynosi nadzieję: „do życia znowu nieś, mnie nieś/ Biała Lokomotywo”. W zaproponowanej przez Stachurę wersji mitu to Orfeusz trafił do Hadesu, a Biała Lokomotywa jest smugą światła, promieniem, który wysłała mu Eurydyka, by mógł się wydostać z ciemności. To mocny wehikuł, niosący nadzieję.
Daria D. Lisiecka, fot. Mikołaj Kuras
Na miejsce poetyckiej stachuriady wybrała pani niewielką wieś w powiecie aleksandrowskim. Dlaczego akurat ją? Jak udaje się Pani zaprosić tu co roku bardów i intelektualistów?
Określenie „stachuriada”, proszę darować, nie przystaje do Białej Lokomotywy w żaden sposób! [Lepsze jest] (..) słowo „spotkania”, bo też idzie tutaj o spotkanie czytelnika Stachury z tymi, którzy o tę lekturę opierają swoją twórczość w różnych dziedzinach; o spotkanie odbiorcy z współczesną poezją; o spotkanie twórców w niezwykłym miejscu i niezwykłym kontekście; o możliwość zetknięcia się środowiska lokalnego z wartościową sztuką.
Wybór miejsca wydaje się oczywisty, nie można było dokonać lepszego. Stachurowie wrócili z Francji w 1948 roku i osiedlili się właśnie w Łazieńcu. Edward miał wtedy 11 lat. I w domu rodzinnym, który zachował się do dzisiaj, żył do matury. Później tu odwiedzał matkę. Tu także napisał, tuż przed śmiercią, swoją ostatnią książkę, dziennik „Pogodzić się ze światem”. Tu jeszcze istnieją miejsca, które pamiętają jego wędrówki. (…) Topografię Łazieńca, występującego pod nazwą Zagubin, Stachura odtwarza wiernie w powieści „Cała jaskrawość” , umieszczając krainę [własnego] dzieciństwa i wczesnej młodości w sferze mitu, czyniąc ją miejscem magicznym. Ów Zagubin, gdzie indziej nazywany Zagubinowem, bliźniaczo podobny do rodzinnego Łazieńca, powraca także w jego poematach i piosenkach.
Biała Lokomotywa w Łazieńcu, fot. Justyna Rojek dla UG Aleksandrów Kujawski
Jak udaje się Pani zaprosić tu co roku bardów i intelektualistów? Jak reagują na wydarzenie miejscowi?
Program każdej kolejnej edycji Białej Lokomotywy powstaje cały rok. Czytam recenzje, jeżdżę i sprawdzam, łowię potencjalnych wykonawców, nawiązuję i podtrzymuję więzi, niektórych inspiruję do działania i tworzenia. Dbam o przyjaźnie artystyczne, poszukuję czynnie nowych. I znajduję.
Jeśli zaś idzie o mieszkańców Łazieńca, to daje się zauważyć, że uczestniczą w spotkaniach z roku na rok coraz częściej.
Biała Lokomotywa w Łazieńcu, fot. Justyna Rojek dla UG Aleksandrów Kujawski
Stachura, jedna z najjaśniejszych gwiazd współczesnej polskiej literatury, jest postacią silnie związaną z naszym regionem. Jak sprawić, byśmy jeszcze bardziej jako województwo mogli to wykorzystać?
Województwo powinno dbać o dobre, rozpoznawalne już przedsięwzięcia. Wspierać je, by mogły się rozwijać. Przyciągać ludzi i dawać się zapamiętać jako przestrzeń, gdzie traktuje się dobrze kulturę, dba o pamięć o ważnym twórcy.
Najlepiej świadczą o nas udane wydarzenia kulturalne. One sprawią, że Kujawsko-Pomorskie będzie dostrzegane i dobrze odbierane.
9 września 2016 r.