Dziedzictwo na wyciągnięcie ręki
Rozmowa z Feliksem Stolkowskim, autorem albumu historycznego „Nawra z tamtych lat ..”
Tematem pana książki jest świat którego już nie ma. Skąd pana nim zainteresowanie?
Tak, tego świata już nie ma. Nie ma (to akurat naturalne) osób z tamtej epoki, ale na naszych oczach eliminowani są też materialni świadkowie tamtych czasów (…). I to już takie naturalne nie jest. (…)
Moja dociekliwość [od zawsze] skierowana była wstecz, ku czasom młodości moich dziadków i rodziców. Wywodzimy się stąd. Jest nas Stolkowskich w Polsce trzydzieścioro ośmioro, a wszyscy pochodzimy od urodzonego w 1880 roku w Kończewicach koło Chełmży Jana. [Moim] pierwszym miejscem na Ziemi była wieś Pluskowęsy pod Chełmżą, w której mieszkali moi dziadkowie z obu stron, w której przyszedłem na świat. Jako jedyny z rodzeństwa nie stroniłem od wspomnieniowych opowieści mamy. Kiedy osiągnąłem wiek słuszny, wspomnienia te są na wyciągnięcie ręki (gorzej z pamięcią doraźną).
Książka opowiada historię ziemiańskiego rodu Sczanieckich i ich rodzinnego majątku w Nawrze. Jakie opowieści i materiały się w niej znalazły?
W 2000 roku, zainspirowany pojawieniem się opracowania „Pluskowęsy gmina Chełmża. Zespół pałacowo-parkowy”, w którym autorki (…) zawarły perfekcyjnie opracowany rys tego miejsca, powziąłem postanowienie o zebraniu materiałów do szerokiego przedstawienia majątku Pluskowęsy, i [to] przez człowieka stamtąd. Rok później osiągnąłem już dość zaawansowany poziom realizacji tego zamierzenia. Wtedy to w Archiwum Państwowym w Toruniu pewna życzliwa pani zaproponowała, że może przedstawić mnie pani Marii Karwatowej, która „wywodzi się z tych Sczanieckich z Nawry, spokrewnionych z Kalksteinami z Pluskowęs, więc może być bardzo pomocna”. Tak zaczęła się moja przeurocza znajomość z panią Marią, a potem także z panią Hanią Sczaniecką z Warszawy i jeszcze z panem Janem Sczanieckim mieszkającym w Zielonej Górze. W grudniu 2007 roku obie panie zmarły. [Wówczas] dzieci pani Marii (…) złożyły mi propozycję podtrzymywania tych kontaktów (…), deklarując, że jako pierwsza osoba będę miał dostęp do pieczołowicie przez Hannę Sczaniecką przechowywanych w warszawskim mieszkaniu pamiątek rodzinnych.
[W ten sposób] uzyskałem dostęp do przeobfitego zbioru negatywów, fotografii i szklanych płyt. Po sześciu miesiącach pracy (…) zaprezentowałem w kościele w Nawrze wystawę fotografii „Nawra z tamtych lat…”. We wszystkich miejscach, w których pojawiała się [ona] potem (…) spotykałem się z oczekiwaniami wzbogacenia fotografii niezbędnym komentarzem. Udało mi się je spełnić w tym albumie, wydanym przez Muzeum Etnograficzne w Toruniu, dzięki finansowemu wsparciu marszałka województwa kujawsko-pomorskiego. Nie taję mojej wdzięczności!
W książce znalazło się prawie 500 fotografii, w tym około 400 [ściśle] archiwalnych.
Oczywiście, dla Nawry moje Pluskowęsy musiały zostać odłożone do szuflady.
Kim byli historycznie dla tych ziem Sczanieccy? Czy możemy coś powiedzieć o ich zasługach dla kraju, kultury i lokalnej społeczności?
Pochodzący z Wielkopolski Sczanieccy od pokoleń pojawiają się na listach zasłużonych w patriotycznych działaniach. Najbliżsi nam, Michał [Leon 1838-1920] i jego syn Jan Mieczysław [1873-1952], nie zaniedbując własnego majątku, zawsze znajdowali czas dla inicjowania działań służących [polskiej] gospodarce, oświacie i kulturze i uczestnictwa w nich. Michał [Leon] przez cztery kadencje reprezentował polskie interesy w Reichstagu. Uczestniczył w powstaniu styczniowym, został ciężko ranny w bitwie pod Ignacewem. Jego syn Jan Mieczysław wzorem ojca [także] nie zamykał się w swojej Nawrze. Współzakładał w Chełmży spółdzielnię Rolnik, był prezesem Kółek Rolniczych w Chełmży i Bogusławkach, członkiem Towarzystwa Naukowego i prezesem Towarzystwa Naukowej Pomocy.
Ożeniony z Bogusławą z Kruszyńskich Michał [Leon] Sczaniecki (…) rodzinny dom małżonki, nawrzyński pałac, poddał przebudowie i remontowi i wspólnie z (…) [nią] i sprowadzonym z Wielkopolski ogrodnikiem Dobskim urządzili według swego gustu otaczający pałac park. [Sam] pałac, według projektu (…) Hilarego Szpilowskiego, powstał na przełomie XVIII i XIX wieku. W książce [przedstawiam] (…) szczegółowy opis parteru i piętra, (…), często ze szczegółowym opisem wystroju. Jan Mieczysław, mimo że w gospodarstwie nie stronił od technicznych nowinek – prąd z własnego agregatu, kolejka polowa – nie zabiegał o zbytki w samym pałacu. Owszem, były tam bieżąca woda i toalety. Centralnego ogrzewania jednak nie założył.
Nawrzyński pałac to klasycystyczna perełka na Pomorzu. Barbarzyńsko obszedł się z nim [niemiecki] okupant, dokonując w latach 1941-42 jego „modernizacji”, by przystosować na tak zwany Mutterheim. Wypoczywały w nim (…) niemieckie matki, często żony oficerów frontowych lub pracownice zakładów zbrojeniowych. W powojenne losy pałacu, (…) [który podczas wojny pełnił jeszcze rolę] frontowego szpitala, wpisały się Uniwersytet Mikołaja Kopernika, [miejscowy] PGR oraz Instytut Hodowli i Aklimatyzacji Roślin.
Obecnie pałac wraz z parkiem, po wieloletniej batalii prawnej, oddano spadkobiercom.
Nie sposób nie wspomnieć w tym miejscu o pomyśle uczynienia tam muzeum ziemiaństwa i centrum promocji. Jest taka inicjatywa, której jestem gorącym orędownikiem. (…)
Pałac w Nawrze jest ruiną. Czy jest dziś sprzyjający klimat do dokumentowania i opisywania historii polskich ziemian?
Za [to] pytanie jestem szczególnie wdzięczny. Nie pytany nie odpowiada – to cytat z wojskowych komentarzy. Ale mnie zapytano.
Otworzyłem szufladę i wyjąłem Pluskowęsy. „Jo, jo, tak było” to tytuł tego opracowania – (…) [założonego podobnie jak to] dla Nawry, obejmującego podobny okres, spokrewnionych właścicieli (także polskich patriotów, z dziedziczką „dobrą panią”), z elementami gwary chełmińskiej (stąd tytuł), obyczajami i skromniejszą, ale też sporą liczbą archiwalnych fotografii. Obejmuje historię czterech wsi wchodzących w skład majątku [ziemskiego] – Pluskowęsy, Obrąb, Zalesie i Kuczwały z Antoniewem (Antoninem) i Sarbinowem. Dokumentuje na fotografiach trzy pokolenia Kalksteinów, Sierakowskich i Mellinów. Intensywnie [nad nim] pracuję.
W przypadku „Nawry..” od prezentacji materiałów do [wydania] książki (…) upłynęły równe trzy lata. Byłbym w stanie pod koniec 2016 roku przedstawić gotowy projekt. I wtedy odpowiem na zadane pytanie.
Fot. Mikołaj Kuras
8 maja 2015 r.