Wywiad tygodnia

Joanna Topolewska, dyrektor Domu Dziecka w Rypinie, fot. Mikołaj Kuras dla UMWKP
Joanna Topolewska, dyrektor Domu Dziecka w Rypinie, fot. Mikołaj Kuras dla UMWKP

To jest ich dom

Rozmowa z Jolantą Topolewską, dyrektor Domu Dziecka im. Janusza Korczaka w Rypinie. Placówka w tym roku obchodziła jubileusz 60-lecia istnienia.

 

Wielu wie, że w Rypinie znajduje się taki ośrodek, ale nie wszyscy znamy jego specyfikę. Czy może nam Pani opowiedzieć o funkcjonowaniu placówki?

 

Dom Dziecka w Rypinie jest placówką opiekuńczo-wychowawczą, mamy 14 miejsc i tylu wychowanków aktualnie mieszka. Są oni tymczasowo lub trwale pozbawieni opieki własnej rodziny. I w tym nasze zadanie, aby zapewnić warunki do prawidłowego rozwoju. Jednym z naszych zadań jest przygotowanie wychowanków do samodzielnego życia, a także utrzymywanie kontaktów z rodzicami i innymi członkami rodziny w celu powrotu dziecka do rodziny. Pracę wychowawców wspierają specjaliści: psycholog, pedagog i pracownik socjalny.

 

Joanna Topolewska, dyrektor Domu Dziecka w Rypinie, fot. Mikołaj Kuras dla UMWKP

 

Dzieci zamieszkują w pokojach jedno- i dwuosobowych. Do dyspozycji mamy dużą jadalnię z aneksem kuchennym, salę komputerową, świetlicę, siłownię wyposażoną w specjalistyczny sprzęt, duży hol do wypoczynku z telewizorem, tablicą interaktywną, kanapami i stolikami.

 

Codzienne życie toczy się jak w każdym domu. Mieszkamy na obrzeżach miasta, więc dzieci dowożone są do szkoły samochodem. Po powrocie do domu czeka obiad przygotowany przez nasze panie kucharki. Następnie czas na odrabianie lekcji, w czym pomagają wychowawcy. Najmłodsze dziecko uczęszcza do przedszkola, a dwoje wychowanków jest pełnoletnich. Dużą uwagę przykładamy do wspólnego spędzania czasu i integracji podczas zajęć kulinarnych, plastycznych czy sportowych. Organizujemy grille i ogniska, razem wychodzimy do kina, na basen, na lody czy pizzę.

 

Dom Dziecka to dom dla dużej rodziny. Mamy obowiązki, różne sprawy, kłopoty i radości. Kiedy w szkole jest wywiadówka – idziemy na nią, jeśli boli gardło czy ząb – jedziemy do lekarza. Dzieci uczą się dbać o swoje pokoje i inne pomieszczenia. Razem sprzątamy teren wokół domu, sadzimy i podlewamy kwiaty. W naszym domu pielęgnujemy także tradycje świąteczne, dzięki czemu ten czas ma rodzinny klimat. Podekscytowanie dzieci i wspólne przygotowania tworzą atmosferę. Na spotkania wigilijne czy śniadania wielkanocne zapraszamy gości, zaprzyjaźnione rodziny. Drzwi naszego Domu są zawsze otwarte, dla wszystkich, którzy chcą być w tej rodzinie.

 

Jak wyglądają pierwsze dni w państwa placówce? Co takiego musi się stać, żeby dziecko w ogóle zostało do państwa skierowane?

 

Dzieci trafiające do pieczy zastępczej pochodzą najczęściej z rodzin z problemami – ich rodzice nadużywają alkoholu, znęcają się, mają poważne problemy finansowe lub zdrowotne. Wówczas sąd wydaje postanowienie, w którym orzeka o umieszczeniu dziecka w pieczy zastępczej. Ze względu na miejsce zamieszkania rodziny, Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie ustala z innymi tego typu jednostkami, gdzie są wolne miejsca, a następnie wydaje skierowanie do konkretnej placówki. Niestety czasami zdarza się, że rodzeństwo zostaje rozdzielone z powodu braku miejsc. Placówki przeznaczone są dla dzieci od 10 roku życia i to również ogranicza możliwości umieszczania całego rodzeństwa razem. Zdarza się, że dzieci jest ponad stan, gdyż brakuje również miejsc w rodzinach zastępczych.

 

Joanna Topolewska, dyrektor Domu Dziecka w Rypinie, fot. Mikołaj Kuras dla UMWKP

 

Pierwsze dni to poznanie domu i jego mieszkańców. Dziecko zostaje otoczone szczególną opieką i wsparciem emocjonalnym ze strony wychowawców, psychologa i pozostałej kadry. Zawsze zarówno dla dzieci, jak i wychowawców jest to bardzo trudna sytuacja i towarzyszy jej wiele emocji. Pierwsza rozmowa, wprowadzenie do pokoju i poznanie własnego miejsca przynosi już pewne rozluźnienie. Wychowankowie również pomagają w zaklimatyzowaniu się „nowym” dzieciom, chętnie pokazują dom i proponują wspólne spędzanie czasu. To bardzo pomaga w pierwszych dniach pobytu. Każde dziecko ma przydzielonego wychowawcę, który zajmuje się jego sprawami. Na początek trzeba dziecko wyposażyć w przybory codziennego użytku. Wychowawcy dbają, aby zaspokoić wszystkie potrzeby podopiecznych – psychiczne, zdrowotne czy edukacyjne.

 

Czy zdarzają się powroty do rodzin biologicznych?

 

Tak, zdarzają się powroty do rodzin biologicznych, jednak nie są one tak częste jak byśmy tego sobie i dzieciom życzyli. W bieżącym roku kalendarzowym do domów rodzinnych powróciło troje dzieci. Sytuacje tych rodzin poprawiły się i sąd zdecydował o powrocie. Są dzieci, które czekają na takie postanowienia, ale niestety wymaga to czasu i cierpliwości.

 

Joanna Topolewska, dyrektor Domu Dziecka w Rypinie, fot. Mikołaj Kuras dla UMWKP

 

Kto może zostać rodziną zastępczą dla dzieci?

Jest kilka rodzajów rodzin zastępczych. Często bliscy tworzą taką rodzinę dla dziecka, na przykład babcia może zostać rodziną zastępczą spokrewnioną. Kandydaci nie mogą być pozbawieni, ograniczeni lub zawieszeni w władzy rodzicielskiej. Muszą zgłosić się do lokalnego organizatora rodzinnej pieczy zastępczej. W zależności od miejsca zamieszkania, może to być Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie, Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej lub Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie. Proces założenia rodziny zastępczej zajmuje około pół roku i jest wieloetapowy, należy złożyć odpowiednie dokumenty, odbyć badania i szkolenia. Po uzyskaniu pozytywnej oceny kandydat na rodzica zastępczego dostaje zaświadczenie, które uprawnia go do przyjęcia dzieci.

 

Co dzieje się z dzieckiem, dla którego nie udaje znaleźć się rodziny adopcyjnej ani zastępczej?

Dzieci, które nie znalazły rodziny adopcyjnej ani zastępczej pozostają w placówce do momentu usamodzielnienia się. Cały proces wychowania dziecka ma przede wszystkim na celu przygotowanie go do samodzielnego, dorosłego życia. W przypadku braku przygotowania przez rodzinę, to zadanie spoczywa na barkach wychowawców z domu dziecka. Nawet po wyprowadzce wychowankowie zazwyczaj utrzymują z wychowawcami bliskie relacje, oparte na wzajemnym wsparciu i zaufaniu. Lubią wspominać wspólnie spędzony czas. Podczas odwiedzin mówią głośno „Tu był mój dom”. Wielokrotnie zdarzają się sytuacje, w których pomagamy usamodzielnionym już wychowankom, rzeczowo lub finansowo, a także wspieramy emocjonalnie czy udzielamy porad. Wiedzą, że mogą na nas liczyć. 

 

Joanna Topolewska, dyrektor Domu Dziecka w Rypinie, fot. Mikołaj Kuras dla UMWKP

 

Rok temu uroczyście otwarto nowoczesny budynek z salami do terapii. Jakie ma Pani plany na przyszłość związane z Domem Dziecka?

Placówka jest nowoczesnym domem dla dzieci ze specjalnymi potrzebami zdrowotnymi i rozwojowymi. Mamy dobrą bazę i wyposażenie. Dzięki odpowiednim warunkom wszystkie dzieci objęte są specjalistycznymi zajęciami prowadzonymi przez pedagoga, psychologa, logopedę, psychoterapeutę, terapeutę integracji sensomotorycznej. Obecnie mamy pełną kadrę, jednak okresowo napotykamy na trudności w tym zakresie. Chciałabym, aby wychowawcy i specjaliści mogli podnosić swoje kwalifikacje, co przełoży się na coraz wyższą jakość pracy i efektywność prowadzonych zajęć opiekuńczo-wychowawczych i specjalistycznych. Jest to młoda kadra i w swoich działaniach będę zwracała uwagę na poszerzanie wiedzy i umiejętności pracowników. Nie jest to łatwy temat, gdyż często skorzystanie z oferty szkoleniowej wiąże się z kosztami. Jednak jest też wiele wartościowych szkoleń bezpłatnych, z których korzystamy. Plany na przyszłość zawsze będą wyznaczać potrzeby dzieci, placówki i kadry. Jednym z ważniejszych celów do realizacji będzie pozyskanie nowego samochodu do przewozu wychowanków. Bezpieczeństwo i zdrowie dzieci jest przecież najważniejsze. 

 

 

Październik 2022 r.