Wywiad tygodnia

Fot. Mikołaj Kuras dla UMWKP
Fot. Mikołaj Kuras dla UMWKP

Może takie kino nie będzie się podobało …

Rozmowa z Julią Szczepańską, laureatką przyznanej w tym roku po raz po raz pierwszy Nagrody Filmowej Marszałka Województwa Kujawsko-Pomorskiego 

Choć na gali Tofifestu odebrała pani nagrodę za debiut filmowy, to jako aktorka może się już pani pochwalić sporym dorobkiem, a teatromani w Kujawsko-Pomorskiem mieli okazję zobaczyć panią w brawurowej adaptacji „Nocy i dni” Marii Dąbrowskiej w Teatrze Horzycy.

 

Moja przygoda z „Nocami i Dniami” rozpoczęła się jeszcze w ubiegłym roku. To wtedy z ust Michała Siegoczyńskiego padła po raz pierwszy propozycja wcielenia się w rolę Barbary Niechcic. Szczerze mówiąc na początku byłam trochę przerażona. Jak z tak ogromnej, pojemnej sagi można zbudować w miarę zwięzły i ciekawy spektakl? Jak opowiadać o przemijaniu i miłości w bezpretensjonalny sposób? Jak obronić postać, o której ludzie mówią „jędza”? Pamiętam słowa bliskiej mi osoby, kiedy powiedziałam jej o tej roli: „Boże, co to była za straszna baba. Kiedy ten Bogumił ją zdradził, to wreszcie odetchnęłam. Dobrze jej tak.” Ale my się z Baśką bardzo polubiłyśmy. Wydaje mi się, że byłam w stanie wiele jej wybaczyć i zrozumieć – skąd biorą się jej często oschłe i okropne reakcje. Zawsze wolałam grać role ciemnych charakterów. Próbowałam doszukiwać się w nich wytłumaczenia, dobra, jakiejś niezaleczonej rany.

Fot. Mikołaj Kuras dla UMWKP

Rola Barbary Niechcic w toruńskich „Nocach i dniach” to na pewno gratka dla każdej aktorki, szczególnie tej tuż po szkole, liczącej na możliwość pokazania się w jak największym spektrum perspektyw. Ta rola pozwala mi bawić się konwencjami, spróbować sił zarówno w komediowym, jak i dramatycznym graniu, poza tym, dzięki ciągłej obecności kamery w spektaklu, cały czas mam trening zarówno teatralnego, jak i filmowego grania. Myślę że spektakle Michała mają w sobie coś bardzo uniwersalnego, pozwalają każdemu widzowi znaleźć coś dla siebie, odnaleźć siebie w którymś z aktorów, której ze scen czy którymś z tekstów. W końcu jedyne, co się zmienia, to język, kostium; sytuacje są uwspółcześniane, ale trzon „Nocy i dni” – miłość, przemijanie, tęsknota, brak – pozostaje. Myślę, że taka interpretacja „Nocy i Dni” po prostu przybliża świat Serbinowa ludziom, którzy żyją w dzisiejszej rzeczywistości. Uwspółcześnia bohaterów powieści Dąbrowskiej, którzy w gruncie rzeczy borykają się z takimi samymi rozterkami na temat życia i śmierci jak my. Taka kolorowa, intensywna, mieniąca się gagami i muzyką forma staje się oczywiście bardziej atrakcyjna dla widza, który być może stając w obliczu 1 200 stron powieści odpuścił sobie jej lekturę. Jednak w przypadku spektaklu Michała atrakcyjność formy nie wypiera treści i chyba to jest to, co w tym spektaklu po prostu przyciąga.

 

Pani wyróżniony Nagrodą Filmową Marszałka Województwa Kujawsko-Pomorskiego debiut na wielkim ekranie to główna rola w dobrze przyjętym przez krytykę „Wiarołomie” Piotra Złotorowicza.

 

(…) Cieszę się, że właśnie w takim filmie dane mi było zadebiutować. Od początku pomysł opowiedzenia prostej fabularnie historii w tak zawiły formalnie sposób szalenie mi się podobał. To, co przyciągało mnie w tym scenariuszu najbardziej, to zagadnienie pamięci i tego jak często potrafi ona nam płatać figle – zapominać, przeinaczać fakty czy wybiórczo zapamiętywać elementy danej sytuacji. Bardzo lubię ten film i język, którym Piotrek się w nim posługuje. Myślę, że jest to ciekawe polskie kino. Tym bardziej lubię jego bezkompromisowość. Kiedy po raz pierwszy zobaczyłam „Wiarołoma” na pokazie wewnętrznym, który Piotrek zorganizował dla mnie i Mateusza Więcławka, powiedziałam do niego: „Możliwe, że takie kino nie będzie się podobało, być może będzie niektórych nudziło, a zachwycało tylko garstkę. Ja lubię ten film.” Szczególnie że proces pracy przy tym filmie był bardzo ciekawy i wiele mogłam się w trakcie nauczyć. Kiedy porównujemy z kolegami swoje doświadczenia z pracy przy swoich debiutach, dochodzę do wniosku, że miałam szczęście natrafić akurat na ekipę „Wiarołoma”.

Fot. Mikołaj Kuras dla UMWKP Fot. Mikołaj Kuras dla UMWKP

Jakich twórców filmowych, współczesnych i wcześniejszych, podziwia pani najbardziej?

 

Zbyt wielu musiałabym wymieniać. Bardzo cenie filmy Cassavetesa, szczególnie „Kobietę pod presją” za ogromną czułość i empatię. Uwielbiam film „Walka żywiołów” Baumbacha za piękne odwzorowanie słodko-gorzkiej rzeczywistości, „Moulin Rouge!” Baza Luhrmanna za wielość i wielkość, „Aktorów prowincjonalnych” Holland za komiczny hiperrealizm i humor, „Pożegnanie z Afryką” Pollacka za kostiumy i wizualny majstersztyk, „Sierpień w hrabstwie Osage” Wellsa za aktorski popis, „Czas apokalipsy” Coppoli za tajemnicę i klimat, „Nasz czas” Reygadasa za surowość emocji, „Opętanie” Żuławskiego za bezkompromisowość i osobistą poetykę. To dopiero początek listy.

Na pewno jakiś czas temu zostałam oczarowana filmami w reżyserii Cassavetesa, a może nawet bardziej sposobem pracy nad nimi w małżeńskim duecie z Rowlands.

Fot. Mikołaj Kuras dla UMWKP

Nad czym pani obecnie pracuje?

 

Pracuję nad spektaklem „Osiem kobiet” w reżyserii Adama Orzechowskiego w Teatrze Horzycy w Toruniu. Zapraszam na premierę, która odbędzie się 8 lipca!

Zobacz Tofifest – kujawsko-pomorskie święto kina

29 czerwca 2022 r.