Śpiewać i dać do myślenia
Rozmowa z Tomaszem Niżygorockim, organistą konkatedry Św. Trójcy w Chełmży w powiecie toruńskim
Rozmowa z Tomaszem Niżygorockim, organistą konkatedry Św. Trójcy w Chełmży w powiecie toruńskim, dyrygentem obchodzącego 150-lecie istnienia chełmżyńskiego Chóru Parafialnego Świętej Cecylii
Mniej więcej w tym samym czasie, kiedy powstaje chełmżyński chór, mają miejsce premiera „Niemieckie requiem” Brahmsa, a w Warszawie premiera opery „Paria”, ostatniego działa Stanisława Moniuszki. Czy wiemy, kto założył Świętą Cecylię i jakie motywy mu przyświecały?
Chór Święta Cecylia został założony w 1869 roku przez chełmżyńskiego organistę Kazimierza Reiskiego i ks. Franciszka Ossowskiego. W tamtym czasie wielką rolę w Kościele katolickim odegrał tzw. ruch cecyliański, który miał na celu odnowę muzyki liturgicznej. Muzyką kościelną zaczęto zajmować się na nowo i w sposób profesjonalny. W ten ogólnoeuropejski nurt, propagowany również przez Stanisława Moniuszkę, wpisuje się powstanie zespołu śpiewaczego przy chełmżyńskiej bazylice. W XX wieku ten paradygmat odnowy musica sacra był tak silny, że postanowiono, iż chór będzie śpiewał co niedzielę na sumie parafialnej. Tak aktywna działalność amatorskiego zespołu śpiewaczego – chlubna, godna pochwał i szacunku – była niestety powodem wielu ograniczeń, a w konsekwencji powstania w zespole luki pokoleniowej. Dlatego obecnie, wraz z księdzem proboszczem Krzysztofem Badowskim i chórzystami, próbujemy ustalić nową formułę i sposób funkcjonowania chóru. Tak, aby był przyjazny dla nowych adeptów sztuki wokalnej.
Kto śpiewa, dwa razy się modli – uważał święty Augustyn.
Zawsze żartobliwie zwracam uwagę, że w oryginale występuje jeszcze jedno słowo: „Kto dobrze śpiewa ten dwa razy się modli („Qui bene cantat bis orat”). Czemu jest ono tak chętnie pomijane? Myślę, że odpowiedź jest oczywista, ale ten temat pozostawię do indywidualnego zgłębienia. Tak, zgadzam się ze św. Augustynem. Jestem jednak wrażliwy również na drugą stronę medalu. Często jestem świadkiem celebracji, podczas której piękny śpiew przesłania istotę, jaką jest sama liturgia. Ważniejszy niż msza święta jest muzyk, chór, kompozytor. Tak nie powinno być. To „dobre śpiewanie”, o którym mówi św. Augustyn, to moim zdaniem nic innego jak odpowiednio przygotowana i przemyślana, doskonała w swojej formie, niewybijająca się krzykliwością i emocjonalnością muzyka liturgiczna. Jest to trudne do zrealizowania, bo z jednej strony odrzuca wybujały artyzm i sztukę dla sztuki, a z drugiej wszelką infantylność, ckliwość i tandetę. „Bene cantat” to taki śpiew, który autentycznie oddaje hołd Bogu i wznosił ku Niemu serca.
Rozpoczyna pan nową epokę w historii chóru?
Przed ponadsześćdziesięcioletnią działalnością Alfonsa Dorawy, poprzedniego dyrygenta, chylę czoła. Na uroczystościach jubileuszowych zaśpiewało ponad 30 osób. Część z nich sygnalizowała mi, że po uroczystościach odchodzi i ja ich decyzje w pełni szanuję. Z księdzem proboszczem ustaliliśmy, że chór będzie uświetniał najbardziej uroczyste celebracje, z naciskiem na Triduum Paschalne i główny odpust parafialny. W międzyczasie chciałbym rozwinąć zespół tak, by mógł z powodzeniem koncertować poza Chełmżą.
Chór to wspólnota. Jesteśmy rodziną, która regularnie się spotyka i rozwija swoją pasję. Bardzo duży nacisk chcę położyć na rozwój, który wiąże się z możliwością wyjazdów na różne konkursy i koncerty. Chórzyści to kapitał ludzi, którzy będąc aktywni mogą wiele pomóc w organizacji wartościowych wydarzeń kulturalnych w naszym mieście.
Spotykamy się dwa razy w tygodniu (19.00-21.00) na próbie. Rozpoczynamy od rozśpiewania i pracy nad emisją głosu – poprawnym oddechem, fonacją, ustawieniem ciała i aparatu głosowego. Od czasu do czasu ktoś ma urodziny, więc słodkości nie brakuje. O spotkaniach towarzyskich z różnych okazji nie wspominam, bo tego po prostu trzeba doświadczyć. Po rozśpiewaniu zajmujemy się konkretnym repertuarem i go szlifujemy. Pracy jest dużo. Bywa i tak, że chórzyści (no dobrze, dyrygent też) śpiewają jeszcze wracając z próby.
To prawda, jesteśmy teraz na ważnym etapie, ponieważ otwieramy nową kartę historii. 150 lat minęło i co dalej? Ja będę robił wszystko, co w mojej mocy aby Chór Święta Cecylia się rozrósł, dalej śpiewał i obchodził kolejne jubileusze, aby kolejne pokolenia śpiewaków mogły wyśpiewać 200 i nawet więcej lat. Często spotykam się z pochlebcami, którzy wychwalają nasz zespół, a sami nie zrobią nic, aby się do jeszcze większych sukcesów przyczynić. Wiele osób w Chełmży nas chwali i na tym się kończy. Dlatego proszę: nie chwalcie nas, tylko śpiewajcie z nami. Jesteśmy amatorami, którzy pracują, mają swoje rodziny i nie mają słowikowych głosów. Wszystko sobie wypracowujemy na próbach, na które serdecznie zapraszamy. Bez nowych chórzystów ciężko będzie realizować te piękne ideały przyświecające założycielom i kolejnym pokoleniom chórzystów. Ja zawsze powtarzam: „nie rób tego pod prysznicem, a przynajmniej nie tylko!”. Chodzi oczywiście o śpiew.
Jaką muzykę chóralną sam pan lubi w kościele?
Muzykę związaną z harmonią modalną. Chodzi mi nie tylko o mistrzów muzyki dawnej – Palestrina, di Lasso, nasz polski Wacław z Szamotuł – ale też muzykę współczesną. W tej muzyce uwielbiam sakralne brzmienie, następstwa akordów i nieschematyczne podejście do harmonii. Wiem, że nawet z prostej pieśni zwrotkowej można zrobić piękną muzykę, która, podkreślona przez przestrzeń sakralną, sprawia niesamowite wrażenie.
Wielką odpowiedzialnością i sztuką jest zaśpiewać tak, aby zainspirować, wznieść, dać do myślenia, ubogacić – a nie zażenować, znudzić, czy nie daj Boże pogwiazdorzyć.
19 sierpnia 2019 r.