Wywiad tygodnia

Pan Tadeusz Centek podczas gali Stalowych Aniołów, listopad 2015, fot. Szymon Zdziebło/tarantoga.pl
Pan Tadeusz Centek podczas gali Stalowych Aniołów, listopad 2015, fot. Szymon Zdziebło/tarantoga.pl

Hospicjum – misja i satysfakcja

 

Rozmowa z panem Tadeuszem Centkiem, wolontariuszem bydgoskiego Hospicjum im. ks. Popiełuszki, jednym z najstarszych wolontariuszy w kraju, za zaangażowanie na rzecz podopiecznych uhonorowanym w ubiegłym roku nagrodą zarządu województwa Stalowy Anioł.

 

Może być pan przykładem i wzorem zaangażowanej, obywatelskiej postawy. Jak to się stało, że wybrał pan właśnie taki sposób na życie?

 

Żyjemy długo, coraz dłużej. Póki człowiek jest młody, często nie ma czasu na refleksję. Musi pracować, musi utrzymać rodzinę. Później czasu jest aż nadto, ale refleksje bywają mało budujące. Idzie się na emeryturę i bywa, że człowiek nie bardzo wie, co ma ze sobą zrobić. Niezaplanowanie sobie przyszłości, tego wolnego czasu który nastąpi, może być dla niektórych tragedią. Człowiek potrzebuje celu, szuka go, czasem znajduje. Ja miałem szczęście.

 

Czy jest dla pana praca w hospicjum?

 

Nie żyjemy dla siebie, człowiek żyje dla innych którym może pomóc. Oczywiście, można dobrą książkę czytać, można dobry program w telewizji oglądać, można browarek w barze… Ale to nie jest wykorzystanie mojego czasu, czasu mi danego. Uważam, że z czasem który otrzymaliśmy od Pana Boga – kiedyś na początku – trzeba coś zrobić.

 

Jestem człowiekiem religijnym, praktykującym. Swego czasu trafiłem na Klub Inteligencji Katolickiej. U nas w Bydgoszczy, przy farze, rozmawialiśmy o różnych współczesnych zagadnieniach społecznych, o Kościele, o człowieku. Pracując w hospicjum czuję, że wypełniam swoją misję. A praca ta wypełnia mój czas, pozwala czuć się potrzebnym.

 

Pan Tadeusz Centek podczas gali Stalowych Aniołów, listopad 2015, fot. Szymon Zdziebło/tarantoga.pl

Pan Tadeusz Centek podczas gali Stalowych Aniołów, listopad 2015, fot. Szymon Zdziebło/tarantoga.pl

 

Kilka lat temu skończył pan 90 lat. Skąd czerpie pan siły do podejmowania wciąż na nowo trudu relacji z ciężko chorym, doświadczonym przez los człowiekiem?

 

Byłem człowiekiem bardzo aktywnym przez czterdzieści pięć lat.

 

Uważam, że rozsądny człowiek powinien sobie zawczasu zaplanować, co będzie robił na emeryturze. Można sobie wyobrażać, że mam działkę, lubię wędkować, mogę na kajaki się wybrać albo popływać na żaglówce, mogę spać jak długo zechcę. To wszystko jest dobre, ale musisz też wiedzieć, co będziesz robił, czym się będziesz zajmował, co wypełni ci życie, da prawdziwą satysfakcję. Praca w hospicjum jest dla mnie czymś takim. To satysfakcja z wypełnionej misji, z dobrze wykorzystanego czasu, z kontaktu z drugim człowiekiem któremu jestem pomocny daje siły i napęd do działania.

 

21 czerwca 2012 r. / 15 stycznia 2016 r.