Jezusa rzeźbi się lekko
Rozmowa z Janem Durkiewiczem, malarzem i rzeźbiarzem ludowym
Jest pan twórcą Drogi Krzyżowej w kościele parafialnym w Śmielinie w powiecie nakielskim. W jakich okolicznościach powstała?
Wiele lat temu – był rok 1978 – odwiedził mnie ówczesny proboszcz ze Śmielina mówiąc, że stanął właśnie nowy kościół w miejscu gdzie wcześniej była niewielka kaplica, a przed wojną zburzony przez Niemców podczas okupacji kościół parafialny. Do nowej świątyni potrzebna była rzeźbiona droga krzyżowa.
Nie mam wykształcenia plastycznego, rzeźbić nauczyłem się sam. Powiedziałem, że nie będzie to jakaś bardzo artystyczna robota. Odparł, że nie o to chodzi. Kościół jest wiejski, dobrze więc, że nawiążemy do ludowej tradycji. Dał mi pół roku. Najtrudniejsi w robocie byli rzymscy żołnierze – mundury i zbroje to mnóstwo drobnych szczegółów.
Jezusa rzeźbiło mi się jakoś lekko.
Ksiądz – już nieżyjący, świeć Panie nad jego duszą – był z efektu zadowolony. Dziś bym to zrobił inaczej – większe figury, no i kolor. Jakiś czas później rzeźby ze stacji Drogi Krzyżowej chciały kupić jakieś damy z Londynu. Ale ksiądz nie dał.
O czym się myśli pracując nad tak szczególnym dziełem?
Jestem człowiekiem religijnym. Jest trochę tak, jakbym sam przeszedł Via Dolorosa. Chrystus był niewinny, a mimo to poniósł straszną ofiarę. Był niewygodny. Wielu Mu współczesnych nie było w stanie przyjąć Jego nauki.
Poszedł na śmierć bez protestu. Jak wyglądamy jako ludzie jeśli wielu z nas symbolicznie krzyżuje Go prawie codziennie? Może nie powinno się tak mówić, ale widzę postępujący upadek obyczajów.
Prace rzeźbiarskie Jana Durkiewicza w zbiorach MZKiD we Włocławku, fot. Jarosław Czerwiński
Tematyka religijna, w tym wielkopostna i wielkanocna, są panu szczególnie bliskie.
Rzeczywiście, zrobiłem sporo takich rzeczy. Namalowałem między innymi Sąd Ostateczny.
Pana obraz „Dyngus – sieczenie rózgami” znajduje się w zbiorach Muzeum Etnograficznego w Toruniu.
Wielkanoc to oczywiście wielkie święto naszej religii, ale też kawałek polskiego obyczaju. Także obyczaju wiejskiego – witki, dyngus, stół, tradycyjne potrawy. Teraz już się tego tak nie praktykuje, ale kiedyś było to obowiązkowo. W poniedziałek wielkanocny polewało się dziewczyny wodą i ciach witkami po nogach.
Teraz na wsi wiele się pozmieniało. Religia nie ma już dla młodych takiego znaczenia. Wielkanoc się kultywuje, ale nieco inaczej, bardziej rodzinnie, w domach. Młodzież oczywiście lata i polewa dziewczyny. Te zwyczaje jednak giną.
Dobrych, rodzinnych świąt.
25 marca 2016 r. / 16 marca 2018 r.