Gramy razem, jesteśmy rodziną
Rozmowa z Józefem Licą, kapelmistrzem Orkiestry Dętej Chełmińskiego Domu Kultury; za wieloletnią działalność na rzecz promocji województwa zespół został uhonorowany wyróżnieniem w tegorocznej edycji Nagród Marszałka
Orkiestra ma 45 lat, w ubiegłym roku świętowali państwo piękny jubileusz.
Pamiętam moją wielką tremę przed jubileuszowym koncertem, a potem już tylko gratulacje i podziękowania. Zagrało razem ponad trzydzieści osób, były też nasze mażoretki. Dopisała publiczność. Mieliśmy gości, seniorów, którzy zakładali nasz zespół. Niektórzy przyjechali specjalnie na tę okazję ze Stanów Zjednoczonych, Niemiec i Wielkiej Brytanii.
Kto gra w orkiestrze?
Jesteśmy zespołem amatorskim, wielu z nas pracuje zawodowo. Bywa, że obowiązki profesjonalne wykluczają kolegów z kolejnych prób.
Najstarszy z muzyków ma 66 lat, wielu naszych kolegów to orkiestrowi weterani. Ale mamy też młodzież, studentów. Uważam zresztą, że młodych mamy w zespole zbyt niewielu. Dlatego skorzystam ze sposobności by ich zaprosić do wspólnego grania. Niczego nie muszą kupić, wszystko dajemy za darmo – lekcje gry, instrumenty, umundurowanie.
Pamięta pan swój pierwszy koncert z chełmińską orkiestrą?
Przyszedłem do orkiestry w 1992 roku. Pamiętam festiwale orkiestr dętych, w których uczestniczyliśmy, przeglądy, pierwsze miejsca, nagrody, w regionie i poza nim. W 2005 roku graliśmy w Lipnie o puchar marszałka województwa kujawsko-pomorskiego. Tam też zdobyliśmy pierwsze miejsce. Dwa lata później na podobnym przeglądzie w Nieszawie potwierdziliśmy naszą klasę. W tamtym czasie nagraliśmy płytę z okazji trzydziestopięciolecia zespołu – kilkanaście wybranych utworów, byliśmy w znakomitej formie. Były też wyjazdy zagraniczne, bardzo udane, m. in. na Węgry.
Doroczny, odbywający się w Chełmnie Ogólnopolski Festiwal Amatorskich Orkiestr Dętych to jeden z ważniejszych sukcesów orkiestry. To, że powstał, że trwa, ma określoną renomę – to wszystko wasza zasługa.
Spore zasługi mają tu władze miasta i kierownictwo Domu Kultury, które udało nam się zarazić miłością do orkiestr dętych. Impreza od początku się udała, zdobywając sobie wierną publiczność. Bardzo owocne okazały się tu nasze kontakty z zagranicznymi zespołami – m.in. z Czech, Niemiec, Ukrainy.
Co sprawia, że ludzie różnych zawodów, w różnym wieku, reprezentujący różne środowiska chcą się ze sobą spotykać i wspólnie muzykować?
Jesteśmy jedną wielką rodziną. Trzymamy się razem, szanujemy się. Lubimy się spotykać także poza próbami i koncertami. Przynajmniej raz w roku, najczęściej w karnawale, robimy sobie naprawdę huczną imprezę. Czasem dorzuci coś na nią pan burmistrz, czasem uda nam się zaoszczędzić jakąś sumę. Gramy zasadniczo bez pieniędzy, ale zawsze udaje nam się uzyskać parę groszy, jak mówi w takich przypadkach życzliwy nam ksiądz proboszcz, „na nuty dla orkiestry”.
Jaka jest recepta na sukces amatorskiej inicjatywy kulturalnej – takiej, jak wasza?
Sukcesu nie osiągnie nikt zarozumiały, co to musi pokazać kto to on jest. Trzeba szanować i bardzo dobrego muzyka, i tego średniego, który, choć może mniej uzdolniony, wkłada w granie wiele serca. Bo to scala, pozwala czuć się drużyną, wspólnotą. Najgorzej, jak się kogoś wyróżnia; staram się tego nie robić. Szanuję wszystkich muzyków i oni szanują mnie. Mogę powiedzieć, ze atmosfera w orkiestrze jest bardzo dobra. Oczywiście, wiele zależy od gospodarza, a gospodarza mamy w Chełmińskim Domu Kultury bardzo dobrego. Rozumie nasze potrzeby, niczego nam nie odmawia choć wiadomo, że budżety takich instytucji nie są wielkie.
30 września 2017 r. / 10 lipca 2018 r.