
Klara Di Lorenzo
z domu Weiner, urodziła się 16 maja 1925 roku w Sartowicach (powiat świecki). Jej życie to historia niezwykłych kontrastów – od dzieciństwa spędzonego w leśniczówce, przez przymusową pracę w czasie wojny i lata przepracowane w bydgoskiej spółdzielni tapicerskiej, aż po pół wieku w Stanach Zjednoczonych, gdzie wyszła za mąż za Włocha i jeszcze jako 94-latka prowadziła samochód. Dziś wspomina wojnę, emigrację oraz dzieciństwo pachnące konwaliami.
Jej ojciec był leśniczym – zmarł, gdy Klara miała zaledwie 11 lat. Matka samotnie wychowywała siedmioro dzieci: pięciu synów i dwie córki. Wojna odcisnęła piętno na rodzinie – jeden z braci poległ pod Monte Cassino, a dwóch nigdy nie wróciło z frontu.
W wieku 17–18 lat Klara została zmuszona do pracy u Niemca w okolicach Świecia. Był to trudny okres, ale jak sama przyznaje, wiele ją nauczył. Po wojnie pracowała jako listonoszka w Sartowicach, a potem w ogrodnictwie w Świeciu. W 1953 roku przeprowadziła się do Bydgoszczy, gdzie przez kilkanaście lat pracowała w spółdzielni tapicerskiej. Krótko była też zatrudniona w miejscowej fabryce czekolady.
W 1969 roku wyjechała do Stanów Zjednoczonych, by pomóc bratu – wdowcowi z sześciorgiem dzieci. Tam poznała Antoniego Di Lorenzo, Włocha i przyjaciela brata. Po krótkiej znajomości wzięli ślub, a Klara spędziła kolejne 50 lat w USA, mieszkając w Rochester w stanie Nowy Jork.
Po śmierci męża, który zmarł 15 lat temu wróciła do Polski i zamieszkała z córką w Bydgoszczy. Wciąż cieszy się dobrą pamięcią i z radością opowiada o przeszłości. Uwielbia rozwiązywać wykreślanki i układać puzzle, wspomina dzieciństwo w leśniczówce, zapach konwalii i rodzinne zwyczaje – domowe zaprawy i wspólne posiłki. Z dumą mówi o swojej rodzinie – córce, wnuku i praprawnuczce.
Beata Krzemińska
rzecznik prasowa Urzędu Marszałkowskiego
maj 2025 r.