Halina Komorowska
Jej świadectwo jest żywą lekcją historii. Harcerka, która w życiu kieruje się wartościami takimi jak służba, koleżeństwo oraz samodoskonalenie, wyrażone w ciągłej pracy nad sobą.
Wychowana w duchu patriotyzmu, córka wojskowego, żołnierza armii gen. Hallera, przyszła na świat w 8 lutego 1924 roku we Wrześni (województwo wielkopolskie). Niestety jej mama zmarła, gdy Halina była jeszcze dzieckiem (miała 6 lat). We Wrześni skończyła szkołę. PO wybuchu wojny, podczas ewakuacji jej rodziny, ledwo uszła z życiem. Pociąg, którym jechała został ostrzelany, sąsiedni wagon spłonął, zginęło w nim szesnaście osób. W 1941 roku, jako niespełna siedemnastoletnia dziewczyna, dostała skierowanie na roboty przymusowe do Niemiec. W ciężarówce przewożącej mleko uciekła do Poznania, do dziadków, w ten sposób udało jej się uniknąć wywózki. Zatrudniła się w tokarni, pracowała tam do końca wojny.
Potem wróciła do domu i dostała pracę w szpitalu, jako pielęgniarka. Pani Halina była harcerką, miała wszelkie predyspozycje do udzielania pomocy innym. Po 1945 roku pracowała w Polskim Związku Zachodnim (we Wrześni znajdował się jeden z oddziałów), który organizował akcję przesiedleńczą i osadniczą na Ziemiach Zachodnich i Północnych, współdziałał przy weryfikacji autochtonicznej ludności polskiej. 1 maja 1946 roku podczas zabawy poznała swojego przyszłego męża, w listopadzie tego roku stanęła na ślubnym kobiercu. W 1947 roku urodził im się syn. Mąż pani Haliny dostał propozycję przeniesienia się do Bydgoszczy, seniorka mieszka tu do dziś. Poświęciła się dbaniu o dom i rodzinę. U boku męża spędziła 65 lat.
Dużo czyta, z uwagą śledzi bieżące wydarzenia. Od zawsze interesowała ją polityka i historia. Jedną z jej ulubionych form rozrywki jest rozwiązywanie krzyżówek. Prowadzi zdrowy i aktywny tryb życia. W młodości jeździła na łyżwach.
Beata Krzemińska
rzecznik prasowa Urzędu Marszałkowskiego
luty 2024 r.