Sposób na grę, sposób na życie
Rozmowa z Wojciechem Kołaczykiem, skrzypkiem i altowiolinistą, koncertmistrzem w Orkiestrze Symfonicznej Filharmonii Pomorskiej, cenionym kameralistą, nauczycielem akademickim, tegorocznym laureatem nagrody marszałka województwa na Międzynarodowy Dzień Muzyki
Proszę dokończyć zdanie: Muzyka to dla mnie …
– Sposób na życie, odskocznia od problemów dnia codziennego, a może nawet ucieczka od szeroko pojętej rzeczywistości. Pochodzę z rodziny z tradycjami muzycznymi. Moi rodzice grali zawodowo w Orkiestrze Filharmonii Pomorskiej, Mama na skrzypcach, Tata na fagocie. Tata uczył również w Liceum Muzycznym w Bydgoszczy i, od momentu jej powstania, w Państwowej Wyższej Szkole Muzycznej (obecnie Akademia Muzyczna). Warto dodać, że ukończył również klasę śpiewu i przez jeden sezon śpiewał w bydgoskiej operze jako solista. Dziadek od strony Mamy grał na skrzypcach i puzonie, a brat Mamy na saksofonie. Jak sięgnę pamięcią wszyscy w rodzinie mieli dobry słuch i dobrze śpiewali.
Od najmłodszych lat często bywałem w gmachu Filharmonii Pomorskiej. Już jako kilkuletnie dziecko znałem wszystkie jego zakamarki, przysłuchiwałem się próbom orkiestry, z widowni i z zaplecza. Nic więc dziwnego, że gdy nadeszły lata szkolne zacząłem naukę w szkole muzycznej. Był to mój wybór, podobnie jak wybór skrzypiec jako instrumentu na którym chciałem grać. Zaczęła się żmudna i ciężka praca, a gdy po kilku latach przyszły pierwsze sukcesy – udręka codziennego ćwiczenia zmieniła się w przyjemność z pokonywania trudności. Żeby nie wyłonił się sielankowy obraz muszę powiedzieć, że moja droga muzyczna miała wiele zakrętów, a nauczyciele (może nie wszyscy) uznawali mnie za „krnąbrnego i trudnego w prowadzeniu”.
Czas studiów to już kształtowanie osobowości muzycznej i drogi artystycznej. Klasę skrzypiec ukończyłem u prof. Henryka Keszkowskiego, a klasę altówki u prof. Zbigniewa Friemana. I to właśnie studia na altówce poszerzyły moją wyobraźnię muzyczną i zakres możliwości wyrazu. Wielki wpływ (we wszystkich aspektach, nie tylko artystycznych) miała na mnie osoba prof. Zbigniewa Friemana.
Jeszcze przed rozpoczęciem studiów altówkowych zadawałem sobie pytanie, czy nie zrezygnować z gry na skrzypcach i grać tylko na altówce. Nie rozwiązałem tego dylematu – i chyba tak już zostanie. Wybierając tylko jeden instrument straciłbym możliwość pełnego wyrażania się. Jednak to altówka jest bliższa mojemu sercu.
Co jest najciekawsze w pracy z młodymi kandydatami na wirtuozów smyczków?
Pracę z młodymi muzykami traktuję jako przekazywanie sposobu na grę i, po części, sposobu na życie, który przekazali mi moi profesorowie. Jest to wizja, z którą się utożsamiam i która przeszła przez pryzmat moich doświadczeń. Oczywiście w większości jest to praca nad techniką, aparatem gry itp. Ale sposób frazowania i postrzegania muzyki jest nadrzędny. Nie zmuszam do kopiowania mojej koncepcji, zresztą nie wszyscy daliby się przekonać. Największą radością jest, gdy po latach gram w pulpicie, czy w grupie, z moimi absolwentami, a grają oni „jak trzeba”. I słychać u kogo się uczyli.
Gdyby to pan układał repertuar FP jakie byłoby najbliższe przedsięwzięcie artystyczne?
Układanie planu repertuarowego każdej filharmonii to zadanie trudne i odpowiedzialne. Trzeba balansować między oczekiwaniami zróżnicowanej publiczności a pewną drogą misyjną w przedstawianiu utworów mniej znanych. Z góry wiadomo, że będą osoby niezadowolone. Najlepszym rozwiązaniem jest różnorodność, zarówno programów, jak i wykonawców. Trzeba zauważyć, że publiczność każdego miasta czy nawet instytucji muzycznej ma swoje przyzwyczajenia i na to również trzeba wziąć poprawkę.
A wracając do pytania: co mógłbym zaproponować? Chętnie zagrałbym „Planety” Gustava Holsta lub któryś z poematów symfonicznych Richarda Straussa.
Najciekawsze, pana zdaniem, propozycje muzyczne w naszym regionie na najbliższy czas?
Jako dość zajęty muzyk nie mam możliwości śledzenia czy uczestniczenia w wielu wydarzeniach w regionie. Niemniej mogę powiedzieć, że ciekawie zapowiada się XI Międzynarodowy Konkurs Pianistyczny im. I.J. Paderewskiego. Dużo obiecuję sobie także po balecie „Coppelia” Leo Delibes’a, który wystawiany będzie w Operze Nova w Bydgoszczy. Bilety już kupione.
31 października 2019 r.