Kopernik i pieniądze
O obrotach sfer… finansowych
Mikołaj Kopernik – zapatrzony w niebo astronom, który zatrzymał Słońce. Taka wiedzę posiadają nawet dzieci. Ale znacznie mniej osób uświadamia sobie, że ten potomek toruńskich kupców w codziennym życiu, tak jak jego przodkowie, stąpał twardo po ziemi. Był jednak geniuszem. Dlatego nie tylko potrafił pomnażać pieniądze, ale także odkryć, dlaczego czasem tracą na wartości. Tym samym dał początek ekonomii jako nauce.
Kopernik żył w czasach prosperity. Wielkie odkrycia geograficzne spowodowały napływ złota i srebra do Europy. To przyczyniło się do powstanie nadwyżek finansowych, wielkiego inwestowania. Epoka Kopernika – panowanie ostatnich Jagiellonów na tronie polskim – to jednocześnie tzw. złote czasy I Rzeczypospolitej. Jej potęgi politycznej, militarnej i gospodarczej. A mimo to, żyjąc w czasach dobrobytu, Kopernik potrafił dostrzec niebezpieczeństwo zagrażające obecnej zamożności.
Był bowiem nie tylko astronomem. Zajmowanie się niebem traktowano wówczas jako rodzaj, dziś byśmy powiedzieli, hobby. Kopernik był przede wszystkim lekarzem Kapituły Warmińskiej, której członkowie, w prozaicznej trosce o własne zdrowie, zapłacili za jego studia medyczne we Włoszech, i zarządcą jej dóbr. A pan Mikołaj jako dobry administrator, z niepokojem obserwował systematyczny spadek dochodów z powierzonego mu majątku. Szukał więc przyczyn tego zjawiska.
I z tak praktycznych powodów stał się Kopernik jednym z twórców ekonomii, jako nauki. W jego czasach takowa jeszcze nie istniała.
Dziś większość transakcji odbywa się drogą elektroniczną. Płacimy lub otrzymujemy zapłatę, nie widząc nawet pieniędzy. Po prostu z naszego konta bankowego znika, lub pojawia się na nim, określona kwota zapisana cyframi. Ale nawet jeżeli zdarza się nam czasem płacić banknotami i monetami, to w rzeczywistości nadal używamy tylko znaków. Kawałka papieru lub metalowej blaszki, na których zapisano, że symbolizuje określoną liczbę złotych, euro czy dolarów.
Ale nie zawsze tak było. W czasach Kopernika moneta (bo banknotów wtedy jeszcze nie znano) nosiła nominał równy ilości kruszcu, z którego została wykonana. Dla przykładu: krowa kosztowała 1 grzywnę. A grzywną wówczas określano jednostkę ciężaru równą, w przybliżeniu, dzisiejszym 200 gramom srebra. Czyli żeby kupić krowę, kupujący musiał wręczyć sprzedawcy srebrną monetę o wadze grzywny. Ciekawe, że dziś jedyną pozostałością tych dawnych finansowych zależności jest pozostawienie nazwy „grzywna” dla określenia kary finansowej nakładanej przez sąd.
Tyle że bardzo często tylko w teorii grzywna naprawdę zawierała grzywnę srebra. Po pierwsze, działali fałszerze, którzy, by ukraść część kruszcu, po prostu obcinali brzegi monet. Dlatego ich ranty pokryte były rowkami lub ząbkami. (I jest tak do dziś, choć obecnie nie ma to praktycznego znaczenia, a jedynie chodzi o tradycję.)
Gorzej, gdy fałszerstwa dopuszczali się ci, którzy pieniądze wypuszczali na rynek. Królowie, książęta, po prostu władcy państw posiadający monopol na bicie monet. Również Zakon Krzyżacki. W czasach Kopernika, na terenie Królestwa Polskiego w obiegu było 17 rodzajów pieniędzy, w tym oczywiście krzyżackie. Tymczasem, pokonani militarnie i ekonomicznie przez Polskę, mnisi-rycerze postanowili w krótkim czasie wzmocnić się finansowo. Jak? W bardzo prosty sposób. Zmniejszając o jedną trzecią ilość srebra (i zastępując je miedzią) w wybijanych przez siebie monetach.
Obserwując to zjawisko, Kopernik zauważył, że, jak to sam określił, „spodlenie” pieniądza wywołuje drożyznę, czyli (w myśl współczesnej terminologii) inflację. (Dla nas, na Kujawach i Pomorzu, dodatkowym powodem do dumy jest fakt, że publicznie swoje ustalenia zaprezentował w 1521 roku podczas zjazdu Stanów Pruskich w Grudziądzu.)
Dzieje się tak dlatego, że pieniądz gorszy (o mniejszej zawartości kruszcu) wypiera z obiegu lepszą monetę. Tą ostatnią ludzie nie płacą, tylko gromadzą w domach jako zabezpieczenie na przyszłość. Bo nie traci na wartości.
Dziś, w odkrytej przez torunianina zasadzie, jedyną zmianą jest to, że wartość pieniądza mierzymy nie zawartością kruszcu, ale aktualnym kursem bankowym. Zasada ta oficjalnie nosi miano prawa Kopernika-Greshama (choć angielski bankier sformułował je ponad 30 lat po naszym rodaku) i stanowi jedną z podstaw ekonomii jako nauki.
By zobaczyć to wszystko pięćset lat temu, gdy gospodarka rynkowa dopiero raczkowała, trzeba było geniuszu Kopernika. Na powszechne uznanie swoich ekonomicznych poglądów nasz wielki rodak musiał czekać cztery wieki.