O Annie, co doradzała królowi i wspierała potrzebujących
Rozmowa z Alicją Saar-Kozłowską, historykiem sztuki i muzeologiem, wykładowcą na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika
Anna Vasa – szwedzka królewna, siostra polskiego króla, starosta na Brodnicy i Golubiu Dobrzyniu. Poliglotka, botaniczka, mecenas sztuki, protektorka naukowców. Nieugięta protestantka w katolickim kraju. Pani jako pierwsza zajęła się historią tej niezwykłej kobiety na serio.
(…) Kiedy po długich poszukiwaniach tematu pracy magisterskiej zajęłam się pomnikiem grobowym Wazówny znajdującym się w kościele Najświętszej Panny Marii w Toruniu szybko zorientowałam się, że wiele zagadnień dotyczących zarówno tego dzieła sztuki, jak i dziejów jego bohaterki jest wciąż niewyjaśnionych i wymagają dalszych pogłębionych studiów. Właśnie wtedy odczułam, że stoję przed wielką tajemnicą. Zagadką do rozwiązania. Jednocześnie jawną, oczywistą – i skomplikowaną, niewyjaśnioną, zakodowaną według pewnego systemu form i znaków. Szybko zorientowałam się też, że nie znajdę odpowiedzi w ramach metod stosowanych przez moją dyscyplinę. Frapowały mnie pytania o powody pochowania królewskiej siostry w Toruniu, o przekaz dotyczący jej życia. Odpowiedzi można było szukać głównie w dziejach życia bohaterki oraz życia fundatora jej pomnika grobowego, Władysława IV, w stosunków wyznaniowych w Rzeczypospolitej w XVI i XVII wieku. Studia źródłowe szybko zaczęły przynosić rezultaty.
(…) Znalazłam ponad 300 jej listów, zachował się wykaz klejnotów, relacje z pochówku i brodnickiej profanacji sarkofagu (1629), organizacji uroczystości pogrzebowych w Toruniu (1636), świadectwa jej zainteresowań botanicznych, medycznych i ziołoleczniczych, dokumenty napraw i rekonstrukcji elementów pomnika grobowego. (…) Wyłonił się [z nich] obraz kobiety silnej, stanowczej, troskliwej wobec poddanych i rodziny, praktykującej domową medycynę, autorytetu w tych sprawach w rodzinie królewskiej, osoby niezłomnej w kwestiach wyznawanej wiary luterańskiej, która wyznaczała jej drogi postepowania i zainteresowań. [Mam za sobą kwerendy] (…) w bibliotekach i archiwach polskich, szwedzkich (..) niemieckich oraz w Sekretnym Archiwum Watykańskim w Rzymie, gdzie znalazłam potwierdzenie informacji o jej śmierci w wierze luterańskiej, wbrew ogłoszonej plotce o powrocie do wiary katolickiej w ostatniej godzinie życia. Obecnie swoje badania skoncentrowałam bardziej na kwestii przekazu o życiu bohaterki, zakodowanego w dziele sztuki oraz korelacji tych treści z zachowanymi źródłami dotyczącymi biografii Wazówny.
Postacią królewny interesuję się (…) nieprzerwanie od 1980 roku. W tym czasie stała się mi i mojej rodzinie osobą bliską, której w krużgankach kościoła mariackiego w Toruniu zapalamy lampkę w dniu Wszystkich Świętych. (…)
Skąd się w Polce wzięła? Czy naprawdę była oparciem i mentorką króla Zygmunta III Wazy?
Anna Wazówna (1568-1625), córka Katarzyny Jagiellonki [polskiej królewny i królowej Szwecji] i Jana, księcia finlandzkiego, późniejszego króla Szwecji, wnuczka Zygmunta Starego i Bony Sforzy (…), po raz pierwszy przyjechała do kraju swej matki w wieku 19 lat, w roku 1587, kiedy jej brat Zygmunt został wybrany królem Polski. Miała wspierać młodego władcę w nieznanym mu kraju, pilnować aby wobec roszczeń nowych poddanych nie poczynił żadnych ustępstw niekorzystnych dla Szwecji. Młodsza siostra Zygmunta opisywana jest jako osoba silniejsza od brata, „z lepszą głową od niego”. (…) Była nawet brana pod uwagę jako małżonka przyszłego króla Polski, na rzecz którego Zygmunt mógłby zrzec się korony. (…)
Dwu lub trzykrotnie wracała do Szwecji, gdzie brana była pod uwagę jako regentka podczas nieobecności Zygmunta, który został królem tego kraju w 1592 roku. (…) W latach 1595-1598 mieszkała w zamku Stegeborg. Na stałe do Polski przyjechała w 1598 roku, kiedy to po klęsce w bitwie pod Linköping jej brat stracił prawo do korony szwedzkiej, obojgu zakazano pobytu w tym kraju, a ich dawnym poddanym utrzymywania korespondencji oraz wszelkich kontaktów z nimi pod groźbą kary śmierci.
W swej nowej ojczyźnie Anna od samego początku budziła uznanie inteligencją, wykształceniem, siłą charakteru. Znajdowała jednak także adwersarzy z uwagi na swoje luterańskie wyznanie i nieprzejednanie w kwestii religii. Niepokoiła odprawianiem luterańskich nabożeństw na Wawelu, za co Zygmuntowi III zagrożono klątwą. (…) Początkowo związana silniej z dworem królewskim, otrzymała w 1604 roku starostwo brodnickie, a w 1611 golubskie, „na swoje wyżywienie” (…). Opiekowała się ludnością tych terenów, prowadziła działalność budowlaną, stworzyła azyl wyznaniowy dla protestantów. O tym wszystkim zaświadcza jej korespondencja, w której nie brak troski o los ludzi starych, schorowanych, potrzebujących finansowego wsparcia lub ochrony albo pracy. (…) Godne podkreślenia jest jej interesowanie ziołami i ziołolecznictwem oraz medycyną i przełożenie tych pasji na opiekę medyczną nad poddanymi i rodziną oraz wspieranie literatury ziołoleczniczej.
Swoją pierwszą aptekę miała już w Stegeborgu w Szwecji. Potem, jak wynika z jej korespondencji, w Brodnicy i zapewne w Golubiu, [a także] szpital we Wrockach. Źródła zaświadczają, że (…) [biednym i chorym] udzielała pomocy medycznej i wsparcia finansowego, zaopatrywała w żywność. Miała też rodzaj laboratorium, gdzie własnoręcznie przygotowywała medykamenty i nie życzyła sobie wówczas żadnego towarzystwa. Znane były jej proszki na gorączkę, białe wody i inne lekarstwa, o które prosił ją także dwór warszawski (…), mimo tego, że na zamku funkcjonowała apteka królewska. Posiadała też własny zbiór recept na różne dolegliwości. Porad udzielała bezpośrednio oraz listownie. Sama hodowała zioła i układała zielnik. Wsparła finansowo wydanie 1500-stronicowego „Zielnika” krakowskiego botanika i lekarza ubogich Szymona Syreniusza, będącego owocem jego ponadtrzydziestoletniej pracy. Dzieła, które przez stulecia służyło wiarygodnymi poradami w dziedzinie medycynie domowej, co, wobec niskiego poziomu oraz małej dostępności usług medycznych, okazywało się bezcenne. Na jednym z egzemplarzy, starannie wydrukowanym, o nieobciętych i niezszytych kartach, sama naklejała zasuszone rośliny lecznicze. W inskrypcji brodnickiego sarkofagu [napisano], że „jej ręce i bogactwo zawsze stały otworem, dla sierot i potrzebujących, życzliwość dla strapionych, apteka dla chorych, hojność dla dobrze zasłużonych”. Czytamy tam także, że Anna Wazówna „odpowiadając szlachetnie cnotom królewskim i bohaterskim, była umysłem wykształconym, życzliwym, dobrotliwym, z godną podziwu uprzejmością w stosunku do wszystkich, rzadką stanowczością przewyższająca płeć [kobiecą], dziewica najobyczajniejsza, księżniczka wspaniałomyślna, bohaterka sławna”. A także: „mimo, że wytrwałą w religii odwróconej od katolickiej, a jednak nie była [tej] wroga”- słowa które ja sama nazywam testamentem Wazówny i które, moim zdaniem, otworzyły drogę dla wszelkich ekumenicznych poczynań związanych z jej powtórnym pochówkiem w kościele mariackim w Toruniu w 1995 roku, w czasie obchodów Międzynarodowego Roku Tolerancji.
W tamtych czasach kobiety zostawały żonami i matkami rodzin albo wstępowały do klasztoru. Czy można powiedzieć, że była kobietą emancypowaną?
Była kobietą emancypowaną w kwestii swoich zainteresowań, wyznawanej wiary, postepowania wobec innych, ale nie w kwestii wyrażania własnych uczuć i planów małżeńskich. Po prostu nie mogła. Nigdy nie była zamężna choć od jej młodych lat snuto plany wydania jej za mąż. Czasem przeszkadzało jej wyznanie – najpierw katolickie, a od 15 roku życia luterańskie, a najbardziej polityka dynastyczna. Jeszcze podczas jej pobytu w Szwecji planowano jej małżeństwo z arcyksiążętami habsburskimi – Maksymilianem lub Mateuszem (1576, 1577), a potem Ernestem (1579); do planów związków z arcyksiążętami powrócono po elekcji Zygmunta III na króla Polski (1587). Według relacji z epoki, Anna miała akceptować jako pretendenta do swej ręki arcyksięcia Maksymiliana. Proponowano też połączenie królewny związkiem małżeńskim ze Stefanem, bratankiem króla Stefana Batorego (1578), później z Baltazarem Batorym. Poważnym kandydatem był Jan Jerzy, wnuk elektora brandenburskiego, ale i te plany spełzły na niczym po wielu latach pertraktacji. Jaki był osobisty stosunek Anny Wazówny do tych kandydatów na jej męża, nie wiadomo. Wiadomo natomiast, że jeszcze będąc w Szwecji pokochała mężczyznę z rodu Brahe.
Raczej nie znajdując szczęścia w miłości, potrafiła opowiedzieć się za dobrem innych i w swoich listach wyraźnie pisała, że nie chce stawać na drodze do czyjegoś szczęścia. Dała temu dowód jeszcze w Stegeborgu, gdzie w 1595 roku doprowadziła do ślubu Sigrid Brahe i Johanna Gyllenstierny, wbrew woli obu rodzin. Zagwarantowała zakochanym spełnienie ich marzeń. Wydarzenie to nazwano środowym małżeństwem. Podobnie postąpiła też przed swoją śmiercią w Brodnicy, gdzie od lata 1624 roku przygotowywała innowierczy ślub Magdaleny von Farensbach z grafem Ludwikiem Krzysztofem Ebersteinem.
Nie zaznała miłości jako matka, ale wiadomo, że opiekowała się troskliwie dziećmi swojej przyjaciółki Sygrid oraz małym Władysławem, synem jej brata Zygmunta, późniejszym królem Władysławem IV, po śmierci jego matki Anny Habsburżanki (1598). W panegiryku żałobnym Opitza zostało podkreślone, że Władysław wzniósł pomnik nagrobny w kościele mariackim w Toruniu jako dowód „jego czci, uczucia, którym darzył szczególnie i z całej duszy [swą] ciotkę poprzez więzy pokrewieństwa, a rodzica ze względu na miłość”.
Jaki splot okoliczności sprowadził ją do na golubski zamek i do Brodnicy?
Najprościej jest odpowiedzieć tak, jak przeczytałam w źródłach: „Rzeczypospolita dała jej starostwa brodnickie i golubskie na wyżywienie”. Pewnie i tak było. Innym powodem mogło być to, że Anna pozostawała w wyznaniowym konflikcie z bardzo religijną Konstancją, katolickiego wyznania drugą żoną Zygmunta III Wazy, która nie wzbraniała się przed czynieniem siostrze swego męża uwag z powodu jej luterańskiego wyznania. Nadanie królewnie obu wspomnianych starostw rzeczywiście mogło zapewnić jej niezależność finansową, swobodę działania, być może także w zakresie jej zainteresowań botanicznych, a także szansę uporządkowania spraw religijnych na tych terenach i – jak chce dawna literatura – stworzenie azylu wyznaniowego dla swoich współwyznawców.
Moim zdaniem był jeszcze jeden powód (…), nigdy niewyrażony oficjalnie, jednakże, kiedy badałam wydarzenia ostatnich lat życia królewny, wydał mi się prawdopodobny. Z zachowanej korespondencji wynika, że zajmowała się ona problemami mieszkańców podległych jej terenów, ale przez długi czas nie mieszkała tam na stałe. Listy potwierdzają, że sytuacja zmieniła się od wiosny 1623 roku. Może właśnie wtedy, starsza i coraz bardziej schorowana, postanowiła przenieść się gdzieś dalej od dworu i rodziny, aby umrzeć w spokoju w swej wierze, bez kolejnych prób nawracania jej, zwłaszcza na łożu śmierci. Tak się jednak nie stało. Nakłaniana do powrotu do katolicyzmu, przyjęła w ostatniej godzinie komunię od swego nadwornego duszpasterza, luteranina Andrzeja Babskiego. W rozgłoszoną plotkę o zmianie wyznania nie uwierzyli ani Zygmunt III Waza, ani nuncjusz papieski. W efekcie nie było jej gdzie pochować. Ciało zabalsamowane, ubrane w królewski strój, czekało na uroczysty pochówek w Toruniu niemal 11 lat.
W Brodnicy i Golubiu Anna Wazówna zajmowała się administrowaniem powierzonymi jej dobrami, przebudowywała pałac, prowadziła prace budowlane w Golubiu. Wiadomo, że odwiedzali ją duchowni, z którymi prowadziła dysputy religijne. Jej gościem, wysłanym przez Zygmunta III Wazę, bywał nadworny medyk króla, Joachim Posselius, który opisał w 1624 roku problemy zdrowotne królewny. Odwiedzała ją też w starostwach para królewska – Konstancja i Zygmunt. Gościli na zamku w Golubiu w 1623 roku (i wówczas ufundowany został istniejący do dnia dzisiejszego dzwon), a w Brodnicy odwiedzili już bardzo ciężko chorą Annę w październiku 1624 roku, by wesprzeć ją w trudnych chwilach. Królewna w swych listach pisała, że to zadanie zostało spełnione i – na krótki wprawdzie czas – poprawił się stan jej zdrowia.
Co wiemy o jej strojach, klejnotach, upodobaniach?
(…) W panegiryku żałobnym Opitz wspomniał o muzycznych zainteresowaniach królewny. Napisał, że (…) [zaangażowanie religijne wyrażała] „nie tylko milczącą pobożnością, lecz także śpiewem, hymnami, pochwałami Boga i pieśniami. Dlatego w osobnej izbie, w przedsionku, stało wszędzie wiele (…) instrumentów muzycznych, na których biegle grała wprawnymi palcami i pięknym głosem śpiewała” (…). Wiadomo też, że interesowała się literaturą teologiczną i chętnie na te tematy dyskutowała, zapraszając i godząc zwaśnione strony w swoich włościach. O zainteresowaniach botanicznych, tak istotnych dla królewny, wspomniałam już wcześniej.
O strojach Anny Wazówny wiemy niezbyt wiele. Najlepszym, pewnym źródłem jest jej figura nagrobna w kościele Wniebowzięcia Najświętszej Panny Marii w Toruniu, zaś literackim krótka wzmianka na ten temat w panegiryku żałobnym napisanym przez niemieckiego poetę Marcina Opitza. Czytamy tam: „Ona zaś dla siebie nie domagała się niczego z wielkiego rozgłosu sławy, z blasku diademów i tytułów poza niewielką dumą na własnym czole, niczego ze swoich zwycięstw i triumfów poza radością i ulotną ludzką uciechą. Czy prostoty? W zaciszu domowym suknie eleganckie, a w świątyni raczej ozdobne. Publicznie królewskie, jednak prawie zawsze czarne i bez przepychu”. W obu przypadkach utrwalona została, w kamieniu i słowem, informacja o strojach eleganckich, raczej ciemnych, skrojonych na modłę hiszpańską.
Fragmenty ubioru Anny Wazówny zachowały się w krypcie jej pomnika grobowego. (…) Mogły należeć do jej codziennej garderoby: jedwabny czepek z siateczką na włosy z wpiętymi srebrnymi szpileczkami, sztuczne warkocze, pończochy.
Suknię, w której królewna została wyobrażona w nagrobku w kościele mariackim w Toruniu, przedstawiono według mody hiszpańskiej. Jest długa i zakrywa buciki. W górnej partii ma spiczasto zakończony stanik, dolna jest rozkloszowana. Pod szyją znajduje się okazała kryza, na ramionach ukształtowano uniesione, półkoliste naramienniki; zewnętrzne rękawy, długie do samej ziemi, są otwarte i odsłaniają spodnią suknię zdobioną lamówką. Na głowie ma okazały diadem zdobiony gęsto naszywanymi perłami. Grobowa suknia Anny w ujęciu rzeźbiarskim była zapewne biała jak alabaster, z którego ją wykonano, zdobiona złoceniami. Biel jako symbol czystości i zwycięstwa akcentowano w uroczystościach żałobnych Wazówny w Toruniu w 1636 roku z polecenia króla Władysława IV, bratanka zmarłej, fundatora uroczystości i nagrobka. (…)
(…) Jest jeszcze jedno źródło, które może nam wskazać sposób ubierania się królewskiej siostry. Jest nim tak zwana Rolka sztokholmska, ukazująca uroczysty wjazd Zygmunta III Wazy i jego drugiej małżonki Konstancji Austriaczki do Krakowa w 1605 roku. W krytym ozdobnym powozie jadą cztery damy. Jedną z nich (…) jest najprawdopodobniej królewska siostra Anna – ubrana w czarne odzienie ze złotymi lamówkami na kołnierzu, z wysoką białą, niezbyt obficie zmarszczoną kryzą i w charakterystycznym okazałym diademie. (…)
Jak wynika z listów (…) w kwestii strojów musiała być raczej oszczędna, skoro na planowany na brodnickim zamku ślub Magdaleny von Farensbach polecała przerobić starte suknie „leżące po próżnicy” (…).
Historia biżuterii królewny to cała skomplikowana, burzliwa i tajemnicza opowieść. Wiadome, że jako księżniczka szwedzka posiadała własne klejnoty, mogła je też odziedziczyć po zmarłej w 1583 roku matce. Jej kolekcja mogła rozwinąć się także w związku z planowanym przez wiele lat ślubem z Janem Jerzym (…). Zestaw mogły wzbogacić też precjoza zmarłej ciotki Anny Jagiellonki. Jednakże, kiedy wraz z Zygmuntem opuszczała Szwecję po klęsce brata pod Linkoping, pozostawiła nie tylko wszystkie swoje nieruchomości i przyjaciół, ale także stroje i klejnoty. Jest prawdopodobne to, że niektóre elementy jej biżuterii były nie tylko podarunkami od brata, ale także zostały samodzielnie przez niego wykonane – jak słynna bransoleta Wazówny, o której najpierw przeczytałam w szwedzkich osiemnastowiecznych źródłach, a potem odnalazłam ją w zbiorach królewskiej zbrojowni Livrustkammaren w Sztokholmie. (…) Wspomniany klejnot był, być może, jednym z tych, które skradziono w czasie brodnickiej profanacji w 1629 roku.
Niezwykle ciekawa i sensacyjna jest historia planowanej potajemnej sprzedaży klejnotów królewny znanemu z zamiłowania do kosztowności i drogich kamieni carowi moskiewskiemu Dymitrowi Samozwańcowi. Zachował się pamiętnik zaufanego dworzanina Zygmunta III Wazy Stanisława Niemojewskiego, któremu królewna powierzyła precjoza o ogromnej wartości 70 000 ówczesnych złotych (dziś wartych wielokrotnie więcej) i zleciła ich sprzedaż carowi, być może licząc na pozyskanie środków na zaspokojenie swoich przyrodniczych zamiłowań. Niemojewski wiózł kosztowności owinięte w jedwabną tkaninę, włożone do specjalnej żelaznej skrzyneczki zielono malowanej. Zaprezentował je carowi i pozostawił w celu dokładnego ich obejrzenia, ale następnego dnia władca stracił życie, a dworzanin królewski popadł w trzyletnia niewolę. Klejnoty udało się jednak po długich staraniach odzyskać za poświadczeniem specjalnym kwitem, dzięki czemu zachował się ich spis. Były tam między innymi kanaki (naszyjniki), manele (bransoletki), sztuki z rubinami, szmaragdami, perłami, diamentowe tabliczki, garnitury klejnotów z dwiema perłami, takie, jak ten stanowiący śmiertelny zestaw precjozów Wazówny na toruńskiej figurze nagrobnej (…) Taki zestaw klejnotów z dwiema perłami wyobrażono także na grafice przedstawiającej Annę Habsburżankę, zmarłą w 1598 roku pierwszą żonę Zygmunta III; także Anna Jagiellonka na tak zwanym portrecie koronacyjnym ma podobną biżuterię. Klejnoty te zatem istniały naprawdę. Być może był to komplet szczególnie cenny, królewski, którego posiadanie, a zwłaszcza noszenie dodawało osobie splendoru i monarszej godności. Współcześni mieli oceniać wartość klejnotów Anny Wazówny na około 200 000 talarów. Legenda tych bogactw musiała być duża, skoro wkrótce po śmierci królewny jej nadwornego duszpasterza Andrzeja Babskiego wtrącono do lochu za rzekome ukrycie skarbu Wazówny.
Wiadomo też z listów królewny, ze drogie kamienie służyły jej nie tyko do ozdoby. Jak to wówczas bywało, perły stosowała w celach leczniczych, choć sama twierdziła że nie czuła się po nich dobrze.
Czy przy okazji Roku Anny Wazówny uda nam się wywołać większe zainteresowanie tą postacią, a przy okazji stworzyć nową markę promocyjną regionu?
Sadzę, że w 2018 roku zainteresowanie postacią królewny Anny Wazówny wzrośnie w naszym regionie, a dzięki echom zaplanowanych obchodów oraz dzięki przypomnieniu filmów o tej bohaterce, także w całym kraju. Służyć temu będą prelekcje, konkursy wiedzy (…), trasy turystyczne, obchody urodzin Anny w maju (17 lub 31), wystawy i publikacje oraz jarmark ekologiczny w Brodnicy i obchody imienin królewny na zamku w Golubiu-Dobrzyniu. Pojawią się też zapewne specyfiki kulinarne (…), przypomniane zostaną po raz kolejny ziołolecznicze recepty pochodzące ze starych zielników. (…)
Wszystkim zainteresowanym postacią (…) życzę miłych chwil przy lekturze poświęconych jej publikacji, wspaniałych doznań podczas zwiedzania Brodnicy i Golubia-Dobrzynia oraz kościoła mariackiego w Toruniu. Jestem też wdzięczna za zaangażowanie się w obchody i uczczenie 450. rocznicy urodzin postaci, która towarzyszy mi przez całe moje zawodowe życie, czyniąc je ciekawszym i pełniejszym; która pozwoliła mi przeżyć głęboko dzieje człowieka, który już dawno odszedł, ale zostawił po sobie dobrą pamięć Badanie jej dziejów zaprowadziło mnie do wielu ciekawych, zapewne nigdy niepoznanych w innej sytuacji, zakątków Europy, otworzyło drzwi archiwów, bibliotek, domów różnych osobistości (…). Dzięki mojej pracy badawczej nad biografią Anny Wazówny zostałam też zaproszona na królewski obiad w Warszawie, a król Szwecji Karol XVI Gustaw przyznał mi Order Gwiazdy Polarnej.
Także i dziś w związku z losami królewny poznaję nowych ludzi – ku mojej radości.
Zobacz też 450. rocznica urodzin Anny Wazówny
16 lutego 2018 r.