Rodzina, tradycja, biesiada
Rozmowa z Agnieszką i Jackiem Lewandowskimi z Pakości w powiecie inowrocławskim, rodzicami ośmioletniej Zuzanny i rocznego Mikołaja, zwycięzcami w naszym konkursie na relację z rodzinnego obiadu w dniu Narodowego Święta Niepodległości.
Państwa krótki film nadesłany na nasz konkurs to opowieść o szczęśliwej rodzinie, która dobrze się ze sobą czuje. Jak powstał? Jak udało się zaprosić do projektu dzieci, w tym roczne maleństwo?
Agnieszka Lewandowska: – Głównymi sprawcami zamieszania są dzieci. My po prostu zrobiliśmy zdjęcia. Zuzanna to główna aktorka, szefowa kuchni, Mikołaj wspierał siostrę. A my tylko zmontowaliśmy to i przesłaliśmy na konkurs. Gęś też wygraliśmy w konkursie, w którym nagrody ufundował Urząd Marszałkowski.
Co do samych kulinariów: mamy taki swój przepis na znakomitą gęś, stosujemy go od paru lat. Zuzia pomogła ją przygotować i przyprawić, potem marynowała się w lodówce przez całą dobę, na koniec wrzuciliśmy ją do piekarnika. Zawsze się udaje, rodzina bardzo to lubi. Zajadaliśmy się pyszną gęsiną.
Jacek Lewandowski: – Za każdym razem jest bardzo pyszna!
Agnieszka Lewandowska: – Uroczysty rodzinny obiad 11 listopada to nasz zwyczaj od kilku lat. To fajne, razem jesteśmy w kuchni, kroimy warzywa, dzieciaki pomagają, jest dużo radości. Zauważyłam, że to duża frajda dla dzieciaków.
Jacek Lewandowski: – Pomysł, by zrobić klip, był spontaniczny i wspólny. Montowałem go dwie noce, żona była akurat z Mikołajem w szpitalu, gdzie był operowany.
Agnieszka Lewandowska: – Zależało nam, by był to film dzieci; żeby to nie był taki standard, że mama siedzi w kuchni, tata przynosi zakupy. Chcieliśmy tę „młodszą młodzież” wprowadzić w nastrój i przygotowania do święta, w tradycję rodzinnego biesiadowania, wartości, które się przy tej okazji kultywuje. Żeby wiedziały o tym, nasiąknęły tym i kiedyś, w przyszłości przeniosły do własnych rodzin.
Fot. Mikołaj Kuras
Jak sobie państwo radzą z wychowaniem niepełnosprawnego dziecka.
Agnieszka Lewandowska: – Mikołaj urodził się z zespołem Downa, z, jak się to czasem określa, „chromosomem szczęścia” (dodatkowy chromosom w 21. parze). Początek był traumatyczny. Nie wiedzieliśmy, że tak będzie, nie wykazało tego żadne z przeprowadzonych badań. Mikołaj „oszukał” je wszystkie. Rodzimy – i potem już było jak w filmie. Przychodzi pani doktor i mówi, że jest podejrzenie; później się to potwierdziło. I strach: co mamy zrobić, jak teraz będzie wyglądać nasze życie. Nie wiedzieliśmy czego się spodziewać.
Uznaliśmy, że trzeba żyć z dnia na dzień.
Jacek Lewandowski: – Udało nam się dotrzeć do Fundacji Dorotkowo w Toruniu, która nam bardzo pomaga, organizując pomoc na co dzień. Mikołaj jest objęty programem „Dorotkowe wsparcie na starcie” – codziennie ma rehabilitanta i logopedę. Jest to bardzo fajne miejsce ta Fundacja Dorotkowo. Pomaga dzieciom z tego rodzaju problemami.
Państwa starsza córka jest wobec brata bardzo opiekuńcza.
Agnieszka Lewandowska: – Dobra chemia między nimi jest od samego początku. Mikołaj czeka z niecierpliwością aż Zuzka przyjdzie ze szkoły, zaintrygowany co mu nowego pokaże. Mówimy, że najlepszą robotę dla jego rozwoju robi właśnie ona. Mikołaj patrzy, obserwuje ją, naśladuje. Uwielbia Zuzkę i z jej strony jest to samo. Bardzo lubi z nim przebywać, bawić się. Dla mnie jest to nawet pewne zaskoczenie, bo ona jest dzieckiem żywym, nawet, powiedziałabym, roztrzepanym. Śpiewa mu piosenki, nastawia muzykę, a Miksia muzykę uwielbia. W kwestii Mikołaja mam do niej pełne zaufanie.
Zresztą, wytworzyliśmy już pewien rodzaj rodzinnej rutyny – nie myślimy stale o tym, że zespół, że mamy jakiś problem. Nie wyobrażamy sobie życia bez Mikołaja.
Jacek Lewandowski: – Mikołaj daje nam po prostu wiele radości, choć wywrócił nasze życie do góry nogami, żona musiała zrezygnować z pracy. Wiadomo, wiele rzeczy w życiu trzeba było zmienić. Tak Pan Bóg dał, Mikołaj jest z nami.
Agnieszka Lewandowska: – Miksia profesorem nie będzie, ale chcę, by był szczęśliwym człowiekiem. Jego niepełnosprawność pozwoliła nam, rodzicom, i szerszej rodzinie spojrzeć na życie trochę inaczej – zauważyć, że warto trochę zwolnić, spędzać czas z rodziną, pobawić się z dziećmi, nie być ciągle w biegu. Dotychczas ciągle planowaliśmy co i jak zrobimy, mieliśmy praktycznie zaplanowaną przyszłość. On pokazał nam, że to nie ma sensu. Że trzeba żyć jakby jutra miało nie być. Trzeba czerpać z dzisiaj, teraz, w stu procentach.
Jacek Lewandowski: – Mamy wsparcie rodziny, przyjaciół, nawet obcych życzliwych ludzi. Babcia świata poza wnukiem nie widzi. Prowadzimy fanpage Mikołaja na jednym z portali społecznościowych.
Stworzony przez państwa klip na nasz konkurs jest niemal profesjonalny. Czy któreś z was zajmuje się tą dziedziną profesjonalnie?
Fot. Mikołaj Kuras
Jacek Lewandowski: – Jestem elektrykiem, żona pracownikiem biurowym.
Agnieszka Lewandowska: – To pierwszy film Jacka. Dostał od znajomego informację o programie do montażu i link na zasadzie „wejdź na stronę i poczytaj”. Wszedł, poczytał, zrobił. Byliśmy pod wrażeniem.
Jacek Lewandowski: – Rowery – nagroda, którą dostaliśmy za film – to coś o czym marzyliśmy. Będziemy jeździć na spacery rowerowe całą rodziną.
Jak spędzą państwo święta?
Agnieszka Lewandowska: – Rodzinnie, w domu. Mąż dużo pracuje, zwykle wraca do domu wieczorem, ja zajmuję się domem i dziećmi. Czekamy na święta, bo to będzie czas dla nas, kiedy będziemy trochę dłużej razem. Tęsknimy za tym. Wyobrażam sobie, że siadamy do stołu, czekamy gwiazdora, a potem na dywanie gramy w gry planszowe. Spokojne, fajne rodzinne święta.
Jacek Lewandowski: – Tradycyjne, z rodzicami. Gwiazdor przychodzi zawsze, u nas jest to kultywowane. Do stołu siądą z nami moi rodzice, rodzice żony, także rodzeństwo, choć mają swoje rodziny. Odbywają się w związku z tym u nas dwie-trzy wieczerze wigilijne, ale wiadomo, że to wszystko stanowi jedną całość. Jeden wielki, miły świąteczny rozgardiasz.
12 grudnia 2016 r.