O ojczyznę zawsze warto walczyć
Odeszła Lidia Lwow-Eberle, Rosjanka z urodzenia, Polka z wyboru, odznaczona medalem Unitas Durat Palatinatus Cuiaviano-Pomeraniensis.
Odeszła Lidia Lwow-Eberle, Rosjanka z urodzenia, Polka w wyboru, wielka polska patriotka odznaczona przez marszałka województwa Medalem Unitas Durat Palatinatus Cuiaviano-Pomeraniensis. Była żołnierzem Armii Krajowej i konspiracji niepodległościowej 1944-1948, archeologiem, twórczynią warszawskiego Muzeum Cechu Rzemiosł Skórzanych. Przypominamy wywiad, którego udzieliła portalowi kujawsko-pomorskie.pl w 2016 roku.
Należy pani do grona żołnierzy niezłomnych, patriotów którzy nie złożyli broni w 1945 roku uznając, że trzeba walczyć o niepodległość ojczyzny, o wolność i honor.
Dorastałam w pierwszym pokoleniu odrodzonej Polski. Wychowano nas tak, że walka o wolną Polskę była dla nas oczywistością. Pięć lat byłam w 5 Wileńskiej Brygadzie Armii Krajowej. A potem osiem lat siedziałam w więzieniu.
Zapłaciła pani wysoką cenę.
Trudno, wiedziałam, że tak się to skończy. (…) Osiem lat to długo. Najpierw trafiłam do Inowrocławia i siedziałam w izolatce, sama, były bardzo złe warunki. Naczelnik zapraszała do siebie, namawiała, żeby przejść na ich stronę. Oczywiście [dla mnie] nie było mowy o tym. Kiedy umarł Stalin przenieśli nas do Fordonu. Ratunkiem było to, że w więzieniu pracowałam. Razem z innymi więźniarkami pracowałam w hafciarni, haftowałyśmy różne rzeczy – i płacili nam za to.
Po powrocie do domu poszłam na studia – odbyłam pięć lat normalnych studiów akademickich w Warszawie, skończyłam archeologię. Później pracowałam w Komisji Badań Dawnej Warszawy którą potem dołączono do Muzeum Historycznego Miasta Warszawy. Założyłam istniejące do dziś na warszawskim Starym Mieście Muzeum Cechu Rzemiosł Skórzanych.
Kombatanckie honory do żołnierzy niezłomnych przyszły bardzo późno.
Ja wiedziałam, że nas będą traktowali źle. Ale to dla mnie dawne, zamknięte już sprawy. Pracowałam w warszawskim Muzeum Historycznym jako kustosz, wyszłam za mąż, mam córkę. Jestem szczęśliwa, Bogu dziękuję za życie. Czuję się dobrze i wyglądam jeszcze możliwie (śmiech).
Po siedemdziesięciu latach nawet nie wracam na serio myślami do tamtych czasów. Prawie wszyscy członkowie mojego oddziału odeszli, nie mam z kim nawet rozmawiać o tamtych sprawach, nawet ich nie wspominam. To inni wspominają.
Walczyliśmy w bardzo trudnych warunkach, pełno było wówczas w Polsce sowieckiego wojska, było też regularne wojsko polskie. W Borach Tucholskich i na Pomorzu było bardzo ciężko, na Podlasiu lepiej bo tamtejsza ludność bardzo nam sprzyjała. Muszę zresztą powiedzieć, że nigdy nie spotkałam się z żadną przykrością ze strony ludzi z którymi się stykałam będąc w partyzantce. Byli uprzejmi, karmili nas, myśmy oczywiście płacili. (…) Codziennie zmienialiśmy miejsce zamieszkania, spało się w tym w czym się chodziło, tylko buty się zdejmowało. Ale to już wszystko dawne, odległe jest.
Polska jest dla pani ojczyzną z wyboru.
Chociaż jestem z urodzenia Rosjanką, wychowałam się w Polsce i Polska, jej historia i dzień dzisiejszy, są dla mnie czymś bardzo ważnym.
Co by pani powiedziała tym, którzy mówią dziś, że patriotyzm to rzecz niewarta poświęceń?
O ojczyznę zawsze warto walczyć, o jej wolność i trwałość. Polska ma piękną historię – trudną historię. Były ciężkie chwile, lata niewoli, a jednak Polacy byli Polakami i wytrwali. Walczyliśmy o wolną Polskę i (…) wolną Polskę dziś mamy.
21 marca 2016 r. / 7 stycznia 2020 r.