Mały klub, wielkie sukcesy – cz. 2
Rozmowa z zawodnikami Miejskiego Ludowego Klubu Sportowego Nadwiślanin Chełmno
Rozmowa z zawodnikami Miejskiego Ludowego Klubu Sportowego Nadwiślanin Chełmno, medalistami 74. PZLA Mistrzostw Polski U20 w Lekkiej Atletyce: Patrycją Oller (Mistrzynią Polski do lat 20 w chodzie na 10 000 m), Miłoszem Oczkosiem (Mistrzem Polski do lat 20 w chodzie na 10 000 m) i Dominikiem Stępniem (II Wicemistrzem Polski do lat 20 w rzucie oszczepem).
Stadion Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji w Radomiu gościł we wrześniu 650 lekkoatletów do lat dwudziestu, którzy podczas trzydniowych 74. Mistrzostw Polski U20 w Lekkiej Atletyce rywalizowali o zwycięstwo. Wśród tegorocznych medalistów znaleźli się reprezentanci naszego województwa, a ich wysokie wyniki przyczyniły się do zwycięstwa Kujawsko-Pomorskiego w klasyfikacji medalowej województw (łącznie 19 medali: 11 złotych, 4 srebrne i 4 brązowe). Więcej.
Dlaczego akurat lekka atletyka i wybór tej, a nie innej konkurencji?
Patrycja Oller: Zawsze lepiej czułam się w sportach indywidualnych, a ta dyscyplina to walka z sobą samym i własnymi słabościami. W dzieciństwie miałam epizod z tenisem stołowym, ale to nie było to.
Miłosz Oczkoś: Wybrałem lekkoatletykę, ponieważ od dzieciństwa bardzo mi się ona podobała. Chód sportowy trenuję od czterech lat, natomiast ogółem moja przygoda z Królową Sportu trwa już osiem lat. Na początku trenowałem biegi średniodystansowe, po czterech latach trener zaproponował mi, żebym spróbował swoich sił w chodzie sportowym. Od tego momentu zacząłem treningi, po jakimś czasie brałem już udział w zawodach. Uzyskałem czwarty wynik w młodzikach. Po tym udanym występie zdecydowałem, że zostanę wierny właśnie tej dyscyplinie.
Dominik Stępień: A dlaczego nie? Od dziecka uprawiałem sport, przez sześć lat trenowałem piłkę nożną. Zawsze śledziłem też inne sporty, w tym lekką atletykę. Moja przygoda zaczęła się, gdy miałem czternaście lat. Wówczas trafiłem do mojego obecnego klubu, a stało się to na skutek dobrego występu na zawodach szkolnych. Wtedy zostałem zauważony przez mojego trenera i zacząłem treningi.
Za Wami bardzo udane 74. PZLA Mistrzostwa Polski. Jak wygląda Wasze życie po tym sukcesie?
P.O: Po powrocie do domu otrzymałam gratulacje i wiele ciepłych słów. Przypuszczam, że u moich koleżanek i kolegów z klubu wyglądało to podobnie. To bardzo budujące. Każdy z nas wrócił do swoich obowiązków. Zbliżają się kolejne starty, do których staramy się jak najlepiej przygotować. Ze wsparciem rodziny, przyjaciół oraz naszych trenerów odbywa się to w naprawdę dobrej atmosferze.
M.O: Od momentu zdobycia złotego krążka miałem dzień przerwy od treningów. Teraz ciężko trenuję, przygotowuję się do Mistrzostw Polski w chodzie na 20 km.
D.S: U mnie wygląda to zupełnie tak samo, jak przed Mistrzostwami Polski U20 w Radomiu. Po prostu mam na swoim koncie jeden medal więcej, nieskromnie powiem, że to mój trzeci z rzędu brązowy medal w karierze.
Rywalizacja w tak ważnej imprezie z pewnością jest ogromnym przeżyciem. Jakie emocje Wam towarzyszyły?
P.O: Myślę, że każdy z nas przeżywa wszystko inaczej. W mojej głowie dominował minimalny stres i napięcie przed startem. Skupiając się na rozgrzewce, odzyskuję względny spokój i staram się odrzucić wszelkie obawy przed wejściem na bieżnię czy trasę. Tym razem też tak było. Podczas rywalizacji koncentruję się na walce z przeciwnikami i osiągnięciu jak najlepszego rezultatu. W tym szczególnym występie nie pojawiło się nic, co mogłoby mnie podłamać. A to właśnie psychika decyduje o tym, czy zawodnik będzie w stanie najlepiej pokazać efekty swojej pracy. Po przekroczeniu linii mety towarzyszyły już tylko radość i euforia. To one skutecznie „znieczulały” zmęczenie, które dało się we znaki dopiero później.
M.O: Zdecydowanie to ogromne przeżycie. Przed startem czułem się zaskakująco spokojny, nie miałem dużego stresu, byłem skupiony. Moje myśli koncentrowały się wokół tego, by jak najlepiej się zaprezentować i zrealizować określony plan.
D.S: Na pewno jest to fajna sprawa pokazać się przed kamerami i całą Polską. Ale nie jest tajemnicą, że towarzyszy nam ogromny stres, ponieważ każdy chcę wypaść jak najlepiej. Tym bardziej, że w tym sezonie to była dla nas najważniejsza impreza.
Sukces wymaga ciężkiej pracy. Jak często i w jaki sposób trenujecie?
P.O: Trenujemy sześć razy w tygodniu, jeden dzień służy odpoczynkowi. Trenujemy zarówno na chełmińskim stadionie, jak i w terenie. Moja konkurencja, czyli chód sportowy, wymaga wypracowania na treningu określonego kilometrażu w danym tempie – od krótkich, bardzo szybkich odcinków, do treningów obejmujących kilkanaście kilometrów. Te drugie są podstawą uzyskania odpowiedniej wydolności. Bardzo pomagają również zgrupowania kadrowe, na które jeździmy kilka razy w roku.
M.O: Tak, to stwierdzenie jest bardzo prawdziwe. Podobnie jak inne koleżanki i koledzy z klubu trenuję sześć razy w tygodniu. Dniem przeznaczonym na odpoczynek jest dla mnie niedziela.
D.S: Trenuję sześć, a czasami siedem razy w tygodniu po około dwie-trzy godziny. W sezonie przygotowawczym, na obozach kadry, których jest około sześć i trwają zazwyczaj od dziesięciu do dwunastu dni, trenuję dwa razy dziennie. Uważam, że to dość sporo.
Na pewno sztuką jest godzenie intensywnych treningów z nauką w szkole. Jak Wam się to udaje?
P.O: To prawda, niekiedy jest ciężko pogodzić te dwie rzeczy. Odpowiednia organizacja czasu bardzo pomaga w uporządkowaniu planu dnia, tak by znalazł się czas zarówno na naukę, jak i trening.
M.O: Udało mi się znaleźć dość dobrą metodę – udaję się na trening prosto po szkole, dzięki czemu wracam do domu wcześniej i mogę jeszcze przysiąść do szkolnych obowiązków.
D.S: Wiem, że może to dziwnie zabrzmieć, ale ja trenowanie stawiam na pierwszym miejscu. Młodym i sprawnym jest się tylko do jakiegoś określonego wieku, a uczyć można się zawsze. Ale oczywiście nie zaniedbałem nauki. Bez problemu zdaję z klasy do klasy, mimo że czasami po całym dniu w szkole i ciężkim treningu późno wracam do domu. Wtedy już się nic nie chce, ale i tak jeszcze zaglądam w książki.
Jakie cele stawiacie przed sobą w najbliższym czasie? Jakie są wasze plany na przyszłość?
P.O: Nasza grupa chodziarzy przygotowuje się aktualnie do startu w Warszawie na 20 km, gdzie mamy szanse na rekordy życiowe oraz dobre lokaty. Zawodników z naszego klubu należących do kategorii juniorów czeka także start w Lidze Juniorów w Białymstoku. Większość z nas zakończy nim sezon. W następnym roku w grę wchodzi sezon halowy oraz przygotowania do sezonu letniego. Jeśli chodzi o mnie, patrzę w przyszłość z optymizmem. Zamierzam się rozwijać dalej na polu sportowym. Osiągane rezultaty pozwolą na wyznaczenie nowych celów.
M.O: Przyszły rok będzie stanowił dla mnie spore wyzwanie, bowiem przejdę do kategorii młodzieżowca. Nie boję się jednak rywalizacji ze starszymi, a co za tym idzie – bardziej doświadczonymi przeciwnikami. Szczerze mówiąc bardzo liczę na brązowy medal przyszłorocznych Mistrzostw Polski do lat 23. Bardziej długofalowych celów w tej chwili nie mam, z prostej przyczyny – nie lubię patrzeć w przyszłość.
D.S: Na pewno celem jest kolejny medal na Mistrzostwach Polski. Może po trzech brązach przyjdzie czas na srebro. Jeżeli chodzi o bardziej wymagające cele, to jest to na pewno awans na imprezę mistrzowską, która odbędzie się w przyszłym sezonie. Będą to Mistrzostwa Europy lub Świata, albo jedno i drugie.
Czytaj także:
- Mały klub, wielkie sukcesy – rozmowa z Janem Kensikiem, trenerem MLKS nadwiślanin Chełmno
- Gościliśmy młodych mistrzów lekkiej atletyki
9 października 2020 r.