Lipiec burzowy, sierpień gorący
Rozmowa z Rafałem Maszewskim, meteorologiem i klimatologiem, wykładowcą akademickim, autorem lokalnych serwisów i aplikacji pogodowych pogodawToruniu.pl i pogodawGniewkowie.pl
Jak to jest z tym klimatem – rzeczywiście nam się tak dramatycznie zmienia?
Zacznę od wyjaśnienia co to takiego jest klimat. Otóż warunki klimatyczne określamy na podstawie wieloletnich obserwacji pogody, na co składa się m.in. pomiar temperatury powietrza, sum opadów atmosferycznych, usłonecznienia, wilgotności. Im dłuższy okres obserwacji, tym lepiej, ale przyjmuje się, że powinno to być minimum 30 lat. Wówczas dowiadujemy się na przykład który miesiąc jest najcieplejszy, a który najchłodniejszy lub najbardziej wilgotny. Planując urlop, szczególnie w krajach egzotycznych, sprawdzamy warunki klimatyczne celu podróży, żeby nie trafić z urlopem na przykład na porę deszczową.
Często słyszymy argumenty osób bagatelizujących obecne zmiany klimatu, że w przeszłości warunki klimatyczne ulegały znacznym zmianom, często dramatycznym, i jest to oczywiście prawda. Dotyczy to również okresu zanim pojawił się człowiek. Klimat na Ziemi podlegał, podlega i będzie podlegał ciągłym zmianom. Mieliśmy okresy znacznie cieplejsze niż obecnie, ale również było wyraźnie zimniej, kiedy to w północnej i częściowo środkowej Europie pojawiał się lądolód. Zawdzięczamy mu obecną rzeźbę terenu zwaną młodoglacjalną. Myślę, że będzie to dla wielu zaskoczeniem, ale aktualnie jesteśmy w okresie międzylodowcowym (interglacjale), który rozpoczął się 11 tysięcy lat temu.
Uważam, że obecnie nie trzeba być klimatologiem, meteorologiem, żeby zauważyć zmieniające się warunki klimatyczne. Obserwowane tzw. globalne ocieplenie jest naukowym faktem, popartym licznymi pomiarami instytucji naukowych i stowarzyszeń oraz osób prywatnych. Każdy z nas zauważa, że zimy stają się coraz cieplejsze, a okazji do zabaw na śniegu jest coraz mniej. Ostatnia zima była zdecydowanie chłodniejsza od wielu poprzednich, ale tylko nieznacznie chłodniejsza od normy i taka sytuacja jest jak najbardziej normalna w ocieplającym się świecie. Stopniowo zanikają zimy mroźne i śnieżne na rzecz zim ciepłych i bardziej deszczowych niż śnieżnych. Oczywiście te ostatnie będą się jeszcze przytrafiać, ale będą tylko krótkim przerywnikiem zim łagodnych.
Jeszcze większe zmiany mamy w sezonach letnich. W naszym regionie obserwujemy znaczny wzrost liczby dni gorących (temperatura maksymalna powyżej 25 st.) i upalnych (temperatura maksymalna powyżej 30 st.). Jeszcze 30-40 lat temu takich dni w roku było średnio 5-7, a obecnie 13. Rekordowym pod tym względem był rok 2015, kiedy to pojawiły się 23 dni upalne. Podobnie sytuacja wygląda jeśli spojrzymy na tzw. noce tropikalne, czyli takie, podczas których temperatura nie spada poniżej 20 stopni. W niedalekiej przeszłości noc tropikalna zdarzała się raz na 2-3 lata, a rzadkością były dwie takie noce w ciągu roku. Obecnie prawie każdego roku mamy z nimi do czynienia, a w rok 2019 było ich aż 6. Takie noce dla naszego organizmu są bardzo niekorzystne, zwłaszcza w największych miastach regionu, gdzie dodatkowo nakłada się efekt miejskiej wyspy ciepła. Powstaje ona w wyniku silnego nagrzania się powierzchni antropogenicznych – betonu, asfaltu, dachów – które w nocy oddają skumulowane w dzień ciepło.
Dodatkowo dominują miesiące z temperaturą powyżej normy wieloletniej (obecnie normę wyznacza średnia z lat 1981-2010). Obecny rok pokazał dobitnie, co oczywiście dla klimatologów nie było żadnym zaskoczeniem, że miesiące z temperaturą poniżej normy, tak jak chłodne zimy, mogą się zdarzać – dopiero w czerwcu i lipcu temperatura zaczęła wyraźnie przekraczać wspomnianą normę, nadrabiając „zaległości” z wiosny i zimy.
Zmienia się również charakter opadów – zimą mamy coraz większą przewagę deszczu nad śniegiem, ale zwiększa się również liczba dni z opadami intensywnymi, co podnosi prawdopodobieństwo zalań, a nawet powodzi błyskawicznych. Należy przy tym pamiętać, że im cieplejsze powietrze, tym więcej pary wodnej może „pomieścić”, stąd najwyższe sumy opadów mamy latem, mimo mniejszej liczby dni z opadem niż zimą. Wzrost temperatury powoduje zwiększenie zawartości pary wodnej i tym samym energii nagromadzonej w powietrzu, która musi się czasami „rozładować” pod postacią burz. W ostatnich latach możemy zaobserwować opady i burze powodujące straty materialne, chociaż w naszym regionie nie obserwuje się istotnego zwiększenia liczby dni z burzą (mamy ich około 21-22 ). Oczywiście w przeszłości burze, trąby powietrzne, fale upałów też były obecne w naszym klimacie i nie są niczym nowym spowodowanym tylko przez wzrost temperatury, ale ich intensywność i częstość już może niepokoić.
Na to wszystko nakłada się bardzo istotna w naszym klimacie zmiana warunków cyrkulacyjnych, czyli, w dużym uproszczeniu, pojawiania się wyżów i niżów oraz związanych z tym napływów mas powietrza. Maleje częstość pojawiania się napływu powietrza ze wschodu, a latem z północy. Wzrasta natomiast przepływ strefowy z zachodu.
I może nie byłoby w tym nic niezwykłego, zwłaszcza jeśli pamiętamy, jak dramatycznie w przeszłości zmieniał się klimat, gdyby nie znaczne tempo zmian, trudne do przystosowania się dla fauny i flory. To jest właśnie największy problem, praktycznie pomijany przez osoby bagatelizujące te zmiany.
Nasuwa mi się tutaj stwierdzenie, że mamy klimat umiarkowany o nieumiarkowanych wahaniach.
Czy rzeczywiście za obserwowane zmiany odpowiada wyłącznie człowiek i jego (generalnie rzecz ujmując) chciwość, brak wyobraźni i nieodpowiedzialność?
Tak jak wspomniałem, klimat się zmienia, waha i jest to naturalny proces powodowany wieloma czynnikami – zmianami orbity ziemskiej, aktywnością słoneczną, wulkanizmem, zmianami zawartości gazów cieplarnianych, zmianami w przepływie prądów morskich, cyklicznymi zmianami cyrkulacji atmosferycznej i, w dłuższej perspektywie, dryfem kontynentów. Aktualnie do tej listy dołączył człowiek, który swoją działalnością przyczynia się do zmian stężenia gazów cieplarnianych w atmosferze. Warto przy tej okazji wyjaśnić tzw. efekt szklarniowy, jaki powodują gazy cieplarniane. Działają one niczym szyba w szklarni, która przepuszcza do wnętrza promieniowanie słoneczne (krótkofalowe), następnie w jej wnętrzu zamieniane w promieniowanie cieplne (długofalowe), ale nie pozwala się [tej energii] wydostać na zewnątrz – co powoduje szybki wzrost temperatury wewnątrz. Gazy cieplarniane – dwutlenek węgla, metan, para wodna – są właśnie tą szybą. Zwiększając udział gazów cieplarnianych w atmosferze sprawiamy, że coraz mniej ciepła wydostaje się do górnych warstw atmosfery, co daje efekt wzrostu temperatury w troposferze, czyli w najniższej jej warstwie – tej, w której żyjemy i w której tworzy się pogoda.
Oczywiście dzięki gazom cieplarnianym i efektowi szklarniowemu możliwe jest życie na Ziemi. Bez nich nasza planeta mogłaby przypominać śnieżkę.
Spalanie paliw kopalnych, które gromadziły się w ziemi miliony lat, to dodatkowe uwolnienie dwutlenku węgla, który oczywiście tworzy się również naturalnie. Zwłaszcza rolnictwo przyczynia się do zwiększenia udziału metanu, który daje jeszcze silniejszy efekt cieplarniany, ale metan utrzymuje się krócej w atmosferze.
Największe obawy budzi możliwość przekroczenia tzw. punktów krytycznych, czego efektem może być jeszcze szybsza zmiana klimatu, której człowiek już nie będzie w stanie ograniczyć. Do takich punktów krytycznych należy z pewnością zanik pokrywy lodowej wokół bieguna północnego, która jest w pewnym sensie „klimatyzatorem”. Jeśli zmiany będą zachodzić w obecnym tempie, za kilkadziesiąt lat latem nie będzie już pokrywy lodowej na Oceanie Arktycznym, co dodatkowo nasili wzrost temperatury. Nie bez znaczenia jest również topnienie wieloletniej zmarzliny, czego efektem jest uwalnianie metanu ukrytego w płytkim morzu.
Gdyby zmiany klimatyczne zachodziły wyłącznie naturalnie, klimat powinien się stopniowo ochładzać. Wzrost temperatury jest spowodowany przez czynniki antropogeniczne.
Na co jeszcze w tej dziedzinie jako mieszkańcy tej części świata musimy się przygotować?
Coraz większym zagrożeniem będą fale upałów i coraz liczniejsze noce tropikalne. Będą one trudne do zniesienia przez starzejące się społeczeństwo, bo z wiekiem stajemy się mniej odporni na wysoką temperaturę. Nie pomaga tu również zabetonowywanie miast i nadal zbyt słabe docenianie w nich zieleni. Mimo dominacji ciepłych zim jeszcze przez długi czas musimy być przygotowani na incydentalne fale mrozów, wynikające z zaburzeń cyrkulacyjnych. Ponadto narastać będzie problem suszy, do czego przyczyni się wzrost temperatury i tym samym parowania. Już teraz Klimatyczny Bilans Wodny (KBW), określany różnicą pomiędzy tym, co wyparuje, i tym, co spadnie w postaci opadów, jest w naszym regionie w okresie wegetacji ujemny. Oznacza to, że niektóre uprawy, nawet podczas normalnego pod względem opadowym roku, potrzebują dodatkowego nawadniania. Co prawda w naszym województwie obserwuje się nieznaczny wzrost sum opadów rocznych, ale ten wzrost „wypracowują” głównie miesiące w chłodnej porze roku, co w niewielkim stopniu przekłada się na warunki wegetacji. Nie pomaga tu również coraz częstszy brak pokrywy śnieżnej zimą, tak ważnej dla zasobów wodnych na wiosnę.
A teraz sprawa ważna w najbliższej perspektywie: pogoda na resztę wakacji w Kujawsko-Pomorskiem oraz w top 10 wakacyjnych kierunków wyjazdowych.
Jak na razie mamy kolejne lato cieplejsze od normy i wiele wskazuje na to, że lipiec, jako miesiąc średnio najcieplejszy i najbardziej burzowy w roku, stanie na wysokości zadania. Dominować będą dni gorące, a czasami upalne, przeplatane miejscami gwałtownymi burzami (mogącymi powodować niestety straty materialne) i, zwłaszcza po burzach, dniami chłodniejszymi. Niewykluczone, że najgorętszy okres w roku przypadnie na trzecią dekadę lipca i pierwszą sierpnia. Jest sygnał prognostyczny, że bardzo ciepłe / gorące dni będą się często pojawiać do końca sierpnia i być może początkowo we wrześniu.
Na razie mamy 7 dni upalnych, ale ta liczba z pewnością ulegnie zwiększeniu. W ramach ciekawostki: rekord ciepła dla Torunia wynosi 38,2 st. i czy zostanie tego lata pobity przekonamy się pod koniec sierpnia.
Oczywiście przytoczone prognozy z tak znacznym wyprzedzeniem czasowym należy traktować z pewną rezerwą. Choć bywa to trudne, planując wypoczynek najlepiej dostosować go do pogody. Należy przyjąć zasadę, że bierny wypoczynek planujemy na dni gorące i słoneczne, czynny, z intensywnym zwiedzaniem czy aktywnością fizyczną zarezerwujmy na dni chłodniejsze, bo tu nie przeszkodzi nam nawet bardziej pochmurne niebo. Oczywiście nad Bałtyk najlepiej wybrać się w okresie upalnej i słonecznej pogody, podobnie jak w góry, chociaż do wędrówek przydałaby się temperatura w okolicach 20-23 st.
Przy tym wszystkim pamiętajmy o zasadach bezpieczeństwa podczas burz i upału, bo ich lekceważenie może nas kosztować zdrowie, a nawet życie.
9 lipca 2021 r.