Tadeusz Dołkowski
Tadeusz Dołkowski był związany z konspiracyjną jednostką Armii Krajowej
Tadeusz Dołkowski zawsze z nieukrywaną dumą podkreśla, że urodził się już w wolnej, zaledwie szesnastodniowej Polsce – 27 listopada 1918 roku. Nie zaznał jako dziecko niewoli, co nie znaczy, że jego życie, tak zresztą jak chyba wszystkich z tego pokolenia, było łatwe. Przyszedł na świat we wsi Łukaszewo, w parafii Ruże, nad rzeczką Ruziec, w gminie Zbójno, i to miejsce uważa za najpiękniejsze na świecie. Był trzecim, a właściwie to drugim z dziesięciorga dzieci Zygmunta i Pelagii z domu Wiśniewskiej, ponieważ jego o kilkanaście miesięcy starszy brat, zresztą również Tadeusz, zmarł wkrótce po urodzeniu. Rodzina czasem żartuje, że musi „zaliczyć” dwa życia – za siebie i za brata.
Jego najstarsze, traumatyczne wspomnienie wiąże się z odprowadzaniem wraz z matką ojca na wojnę bolszewicką. Później było dzieciństwo, nauka w szkole powszechnej w Rużu, pomoc w gospodarstwie i przy wychowaniu młodszego rodzeństwa. Utrzymanie tak licznej rodziny z niewielkiego gospodarstwa przychodziło z trudem, dlatego 16-letniego Tadeusza wysłano do nauki zawodu krawiectwa w Brodnicy. Początki były bardzo trudne, starsi czeladnicy bezlitośnie wykorzystywali młodego adepta do prac nijak się mających do zawodowej edukacji. Przetrwał dzielnie ten okres i uzyskał dyplom czeladnika krawieckiego. We wrześniu 1939 roku z grupą rówieśników podążał za wycofującymi się oddziałami Wojska Polskiego, jednak nie zostali włączeni do armii ze względu na powszechny brak broni. Okupację spędził pracując w Brodnicy i w tym czasie związał się z konspiracyjną jednostką Armii Krajowej.
Już po wojnie nie mógł się pogodzić z nową rzeczywistością polityczną, pozorną niepodległością, okupacją przez wojska sowieckie, kolektywizacją, niszczeniem wszystkich nieprawomyślnych obywateli. Hasło „Bóg-Honor-Ojczyzna” nie było dla niego pustym sloganem. Wkrótce też, bo już w czerwcu 1945 roku, stał się członkiem podziemnej organizacji niepodległościowej. Inwigilacja komunistycznych władz doprowadziła jednak już po kilku miesiącach do dekonspiracji oraz aresztowań spiskowców. Tadeusz Dołkowski trafił do aresztu śledczego w Rypinie, a potem w Brodnicy, gdzie w dramatycznie trudnych warunkach był poddawany przesłuchaniom. Znamienne dla ówczesnej rzeczywistości było to, że jego współwięźniem był pewien Niemiec, sąsiad z rodzinnego Łukaszewa, oskarżony o udział w mordowaniu Polaków. Pomimo obaw, że oskarżonych może spotkać najgorsze – kara śmierci lub wywóz gdzieś na Syberię, wyroki były stosunkowo łagodne. Tadeusz Dołkowski dostał rok więzienia i całą karę odbył w zakładzie karnym w Grudziądzu. Rehabilitacji doczekał się dopiero po 50 latach, w 1996 roku. Dodatkową satysfakcję dało mu to, że kilka lat później został awansowany na stopień podporucznika.
Po odbyciu kary więzienia włożył cały swój „dobytek” do jednej teczki i przyjechał w poszukiwaniu pracy do Bydgoszczy. Z zatrudnieniem nie miał kłopotów, bo szybko dał się poznać jako znakomity fachowiec, natomiast przez wiele lat borykał się z kłopotami mieszkaniowymi. W miejscu pracy poznał Leokadię Mejsztowicz, repatriantkę z Wilna, i młodzi wkrótce się pobrali. Przeżyli razem 55 lat, doczekali się czworga dzieci, a powodem dumy było dla nich to, że wszystkie ukończyły studia i to pomimo przeszkód jakie stwarzały władze komunistyczne, widząc w potomkach opozycjonisty zagrożenie dla obowiązującego systemu. Pomimo tego, że sami nie byli wykształceni, robili wszystko – ciężko pracowali, motywowali dzieci, aby zdobyły dobre zawody, umożliwiające karierę zawodową i tym samym lepsze życie.
Na początku lat 50-tych Tadeusz Dołkowski, po okresie pracy m. in. jako nauczyciel zawodu w szkole, usamodzielnił się zawodowo i przez 40 lat prowadził zakład krawiecki w Bydgoszczy przy ulicy która kiedyś nazywała się Gdańska, później Aleje 1 Maja, a obecnie znów Gdańska, pod numerem 137. Spod jego ręki wyszły tysiące garniturów, płaszczy, garsonek, spodni, a klienci przekazywali sobie nawzajem informacje o solidnym rzemieślniku. Dodatkowa reklama nie była wówczas konieczna. Mimo znakomitej reputacji, finansowo nie wiodło się rodzinie najlepiej. Władze nie pozwoliły rozwinąć się „prywatnej inicjatywie”, a w najgorszej sytuacji byli ci, którzy tylko świadczyli usługi, nie produkując na większą skalę. Ceny były regulowane przez państwo, a w Bydgoszczy były one niższe niż w innych dużych ośrodkach.
Od 1972 roku sytuacja mieszkaniowa rodziny znacznie się poprawiła. Po dwóch dekadach zamieszkiwania w małym mieszkaniu przy ul. Pomorskiej, przeprowadziła się na Stary Rynek. Obecnie Tadeusz Dołkowski mieszka samodzielnie pod troskliwą opieką dzieci, szczególnie córki i zięcia, w Fordonie. Pomimo kłopotów zdrowotnych (w wieku 92 lat przeszedł operację by-passów), pogarszającego się wzroku i słuchu, cieszy się znakomitą pamięcią. Bez trudu recytuje wiersze, piosenki, modlitwy których się nauczył 90 lat wcześniej.
Wielkim powodem do radości dla Tadeusza Dołkowskiego zawsze była – i to się nie zmieniło -duża rodzina. Doczekał się dziewięciorga zdrowych i dorodnych wnucząt, a wkrótce urodzi się jego piętnasta już prawnuczka! Cały czas ma nadzieję, że wnuczęta na tym nie poprzestaną. Imiona wszystkich, i to według starszeństwa, pradziadek wymienia bez zastanowienia.