
Stefania Wolańczyk
Stefania Wolańczyk, z domu Nawrocka, urodziła się 2 września w Inowrocławiu. Jej rodzice, Franciszek i Weronika, stworzyli dom pełen tradycji i wartości, w którym wzrastała wraz z trzema siostrami. Ojciec brał udział w Powstaniu Wielkopolskim, co głęboko zapisało się w pamięci rodziny. Najstarsza z czterech sióstr. – Trudno odpowiedzieć, jak żyć. Byłam podobno najsłabsza, a zostałam najdłużej – uśmiecha się z zadumą jubilatka. Pani Stefania ukończyła szkołę powszechną w Inowrocławiu.
Gdy wybuchła II wojna światowa, Stefania miała zaledwie czternaście lat. W grudniu 1939 roku Niemcy wysiedlili całą rodzinę z mieszkania. – Wywieźli nas do Generalnej Guberni, do Lubartowa. Nie było za dobrze, ale powolutku przeżyliśmy – wspomina.
Po wojnie Stefania powróciła na Kujawy. Najpierw mieszkała u dziadków, potem wraz z matką i siostrami osiedliła się w Bydgoszczy. Tam rozpoczęła dorosłe życie. Pracowała jako konduktorka w bydgoskich tramwajach, a następnie – już jako młoda mama – zatrudniła się w zakładach odzieżowych.
Wyszła za mąż za Józefa Wolańczyka, kierowcę. Małżeństwo nie trwało długo – mąż zmarł ponad pięćdziesiąt lat temu. Pani Stefania wychowywała córkę, cieszyła się obecnością wnuka, który przez pewien czas mieszkał z nią.
Mimo trudności Stefania nigdy nie traciła hartu ducha. Dużo radości daje jej rodzina – ma dwoje prawnucząt: jednego w wieku trzynastu, a drugiego trzydziestu lat.
Dziś, choć porusza się ostrożniej i rzadziej wychodzi z domu, wciąż pozostaje aktywna. – Najwięcej to czytam, to co jeszcze pamiętam, daję radę. Kupuję kolorowe gazetki, rozwiązuję krzyżówki. Do biblioteki już nie chodzę, za daleko – opowiada.
Beata Krzemińska
rzecznik prasowa Urzędu Marszałkowskiego
wrzesień 2025 r.