Genowefa Strzelecka
z domu Skibińska, urodziła się 7 grudnia 1925 roku w Uchodzy (gm. Lubień Kujawski, powiat włocławski), gdzie wychowywana była przez mamę Mariannę oraz dziadków. Jako jedynaczka dorastała w bliskiej, zżytej rodzinie. Od najmłodszych lat pomagała im w gospodarstwie, ucząc się pracowitości i odpowiedzialności.
W młodym wieku wyszła za mąż za Feliksa Jędrzejewskiego. W czasie wojny cała rodzina – Genowefa, jej mąż, mama oraz teściowie – została wysiedlona w okolice Warszawy. Tam przyszło jej się zmierzyć z trudną codziennością okupacji, o której często opowiadała: o wejściu Niemców do wsi, o pracy przy okopach, o trosce o nowonarodzoną dwójkę dzieci. Na wysiedleniu jej mąż Feliks chwytał się różnych zajęć w polu, starając się utrzymać rodzinę. Tragicznie zginął, rozstrzelany podczas wojny, pozostawiając Genowefę samą z dziećmi.
Po zakończeniu działań wojennych wróciła razem z teściami i mamą do rodzinnych stron. W 1947 roku ponownie wyszła za mąż – za Bogumiła Strzeleckiego. Wspólnie wychowali pięcioro dzieci.
Życie nie szczędziło jej trudów. Aby utrzymać rodzinę, podejmowała różne prace dorywcze, później prowadziła własne gospodarstwo. Zakupiła ziemię i przez wiele lat pracowała przy jej uprawie. Jej mąż w tym czasie pracował we Włocławku.
Genowefa była wyjątkową społeczniczką. Przez 17 lat pełniła funkcję sołtysa, była także radną powiatową. Znana była z ogromnej życzliwości i gotowości do pomocy – zawsze aktywna, zawsze na rowerze, zawsze tam, gdzie ktoś jej potrzebował. Mieszkańcy sołectwa do dziś wspominają ją z wdzięcznością i sympatią.
Doczekała się licznej i kochającej rodziny: dwanaściorga wnucząt, osiemnaściorga prawnucząt oraz dwanaściorga praprawnucząt. Zawsze była głęboko rodzinna – oddana dzieciom, wnukom i bliskim. Gdy wnuczka przyjeżdżała w odwiedziny, witała ją słowami: „Witaj moja królowo”.
Genowefa przez lata opiekowała się swoją mamą, wspierała siostry oraz pomagała w wychowaniu wnuków. Życie nie rozpieszczało jej nigdy, lecz mimo tego zawsze była dla innych. Nigdy nie pozwalała, by komuś działa się krzywda – szczególnie starszym. W 1991 roku zmarł jej mąż Bogumił.
W wolnych chwilach uwielbiała rozwiązywać krzyżówki. Często grywała w karty wraz z mężem, potrafiąc zarywać przy tym noce.
Jak wspomina jej najmłodsza córka Dorota – Mama postarała się, żebyśmy mieli swoje. Co mogła zrobić, to zrobiła. Jesteśmy jej za to ogromnie wdzięczni.
Beata Krzemińska
rzecznik prasowa Urzędu Marszałkowskiego
grudzień 2025 r.