Wywiad tygodnia

Jan Wyrowiński, fot. Mikołaj Kuras dla UMWKP
Fot. Mikołaj Kuras dla UMWKP

Temat na długą opowieść

Rozmowa z Janem Wyrowiński, działaczem przedsierpniowej opozycji demokratycznej, wicemarszałkiem Senatu RP VIII kadencji, prezesem Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego, społecznikiem; odznaczonym przez prezydenta RP Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski, jednym z najwyższych polskich odznaczeń państwowych

 

Pańską biografią, Panie Marszałku, można by obdzielić kilka osób, a i tak każda miałaby za sobą ciekawą historię. Kiedy i gdzie połknął Pan bakcyla zaangażowania i aktywności obywatelskiej?

 

Myślę, że wszystko zaczęło się na Politechnice Gdańskiej, gdzie po maturze zdanej w 1965 roku w liceum w Chojnicach zacząłem studiować na Wydziale Elektrycznym. Warto przypomnieć, że po Październiku’56 rodząca się wtedy na fali odwilży masowa organizacja społeczna studentów Zrzeszenie Studentów Polskich wywalczyła sobie na Politechnice Gdańskiej sporą autonomię, której spektakularnym wyrazem było to, że zamiast rad wydziałów, jak było to na pozostałych uczelniach, były zespoły poselskie, a zamiast Rady Uczelni Uczelniany Parlament. Towarzyszyła temu pełna demokracja w wyborze władz, od starosty roku poczynając. Takim starostą zostałem wybrany już na pierwszym roku, a wybór ten koleżanki i koledzy ponawiali aż do końca studiów. Wybierano mnie również do Zespołu Poselskiego Wydziału Elektrycznego i jako „poseł” z mojego wydziału uczestniczyłem w obradach Uczelnianego Parlamentu.

 

Była to niezła szkoła społecznego działania. Tym bardziej, że przypadła na dwa dramatyczne przesilenia polityczne: Marzec’68 i Grudzień’70, z których pierwsze szczególnie silnie dotknęło moją uczelnię, która stała się centrum studenckiego buntu w Trójmieście. W początkowej fazie tego protestu, gdy zdecydowano o powołaniu Rady Studenckiej, zostałem do niej wybrany jako jeden z dwóch przedstawicieli mojego roku. To oczywiście temat na długą opowieść. Moje wspomnienia z tego dramatycznego czasu, wraz z wspomnieniami grupy koleżanek i kolegów, zawarte są w opublikowanej przez IPN książce „Marzec 1968 na Politechnice Gdańskiej oczami uczestników” (Gdańsk, 2018).

 

Jan Wyrowiński, fot. Szymon Zdziebło dla UMWKP

Fot. Szymon Zdziebło dla UMWKP

 

Wydarzenia grudniowe w Gdańsku i Gdyni 1970 roku zastały mnie w trakcie pisania pracy magisterskiej. To, czego doświadczyłem najpierw w Marcu’68, a potem Grudniu ’70, naznaczyło mnie na całe życie i uformowało we mnie imperatyw działania na rzecz zmiany systemu, którego zakłamania i brutalności wtedy doświadczyłem, również jako jeden z ówczesnych liderów braci studenckiej, również w akademiku (legendarnej „16”), w której mieszkałem przez całe studia.

 

Tamten czas był również czasem ograniczania, a następnie likwidowania resztek niezależności Zrzeszenia Studentów Polskich na Politechnice Gdańskiej, które na początku lat 70. przekształcono w Socjalistyczne Zrzeszenie Studentów Polskich.

 

Jan Wyrowiński, fot. Szymon Zdziebło dla UMWKP

Fot. Szymon Zdziebło dla UMWKP

 

Uroczystość w Belwederze i Polonia Restituta na piersi to moment, który siłą rzeczy skłania do refleksji. Co Pan czuje patrząc wstecz z dzisiejszej perspektywy? Na ile Pańskie marzenia się spełniły? Co uważa Pan za swój największy sukces?

 

Tak, Belweder i Polonia Restituta to związek wyjątkowy. Trudno było ukryć wzruszenie i uciec od myśli o drodze, która mnie tam doprowadziła. W Belwederze towarzyszyła mi starsza córka, a myślę, że i zmarła w 2006 roku żona też była gdzieś niedaleko, i rodzice, którzy zapewnili mi szczęśliwe dzieciństwo i solidne, kaszubskie wychowanie.

 

Należę do pokolenia urodzonego bezpośrednio po wojnie. Przez bez mała pół wieku nie znałem innej Polski, niż ta rządzona przez komunistów, i na różne sposoby uzależniona od Związku Sowieckiego. Marzenie o życiu w kraju demokratycznym i suwerennym wydawało się, zważywszy na geopolitykę, nieziszczalnym. A tu ni stąd, ni z owąd Polak zasiada na Stolicy Piotrowej, rodzi się „Solidarność”, wraz z nią nadzieja na tą wymarzoną Polskę. Fakt, że brutalnie stłumiona przez stan wojenny, ale na tyle mocno zakorzeniona, że zaowocuje zwycięstwem w wyborach 4 czerwca 1989 roku. I ja jestem wśród tych, którzy nie stoją z boku. Przeciwnie, są na pierwszej linii i mam swój niewielki, ale własny wkład w to, aby „Polonia Restituta” tak jak w 1918 roku, stała się rzeczywistością.

 

Jan Wyrowiński, fot. Mikołaj Kuras dla UMWKP

Fot. Mikołaj Kuras dla UMWKP

 

Gdy latem 1971 roku jako świeżo upieczony inżynier pojawiłem się w Toruniu, aby tu osiąść – jak się okazało – do końca życia (miejsce obok żony na najstarszym toruńskim cmentarzu św. Jerzego czeka), jako pierwszy utkwił mi w pamięci widok, który potem stał się codziennością, który zawsze robi wrażenie, a za pierwszym razem miał moc niesamowitą. Stałem na placu Armii Czerwonej [obecnie plac Teatralny] vis a vis teatru i na przestrzał przez ulicę Dzierżyńskiego [obecnie Chełmińska] patrzyłem na rysującą się w oddali sylwetę katedry św. św. Janów. I gdyby mi ktoś wtedy powiedział, że minie dwadzieścia lat, a ja będę stał na czele Komitetu Obywatelskiego, stanowiącego emanację sił antykomunistycznych w moim mieście, który to komitet zdecydowanie wygra wybory do odrodzonej Rady Torunia i taż rada jedną ze swych pierwszy decyzji przywróci ulicy Dzierżyńskiego jej historyczną nazwę Chełmińska, a plac Armii Czerwonej nazwie Teatralnym, to kazałbym puknąć mu się w głowę!

 

Ale to się stało! I w warstwie symbolicznej to był jeden z moich największych sukcesów!

 

Jan Wyrowiński, fot. Mikołaj Kuras dla UMWKP

Fot. Mikołaj Kuras dla UMWKP

 

Z wielką pasją działa Pan na rzecz upamiętnienia działaczy opozycji antykomunistycznej. Na ile te środowiska wciąż jeszcze istnieją? Co je łączy?  

 

Wraz z Jankiem Rulewskim i innymi senatorami, również tymi z PiS, którzy mieli solidarnościowe korzenie, starałem się w Senacie VIII kadencji zrobić wszystko, aby wreszcie powstała ustawa honorująca ludzi, którzy – jak mówi preambuła mojego autorstwa – „w latach 1956-1989 z narażeniem własnego życia, wolności, majątku lub praw pracowniczych angażowali się w działalność antykomunistyczną zmierzającą do odzyskania suwerenności i niepodległości Ojczyzny lub byli z tych powodów represjonowani”. Taka ustawa została uchwalona 20 marca 2015 roku w wersji bardzo minimalistycznej. Po wyborach w 2015 roku, za sprawą Jarosława Kaczyńskiego nastąpiła jej nowelizacja, której istotą było to, że każda z osób, która z jej mocy uzyska status działacza opozycji, otrzymuje stałe świadczenie miesięczne i szereg innych przywilejów.

 

Z dobrodziejstw ustawy korzysta obecnie kilkunastotysięczne grono zmagających się ze starością osób, które nieubłagany czas coraz silniej uszczupla. Coraz częściej spotykamy się na cmentarzach. To środowisko, tak jak całe społeczeństwo, jest silnie podzielone, również co do stosunku do wydarzeń, w których samo  uczestniczyło: rola Lecha Wałęsy, „okrągły stół”, „gruba kreska”, reforma Balcerowicza, itd.

 

W naszym regionie, za sprawą marszałka Piotra Całbeckiego, jesteśmy co roku pod koniec sierpnia, w rocznicę podpisania Porozumień Sierpniowych, przez kilka godzin razem w Przysieku. Robimy pamiątkowe zdjęcie i wracamy do naszych „baniek”.

 

Dobre i to!

 

19 czerwca 2024 r.