Husaria

Kto im dał skrzydła?

Z czego składał się husarz? Ze skrzydeł, kopii, zbroi i konia – tak, choć nieco żartobliwie (zwłaszcza wydaje się, że w przypadku konia), brzmiałaby, najbardziej bliska przeciętnym wyobrażeniom, odpowiedź. I, paradoksalnie, o ile właśnie w przypadku wierzchowców byłaby prawdziwa, o tyle w przypadku skrzydeł wcale nie tak jednoznaczna.

Konie, specjalnie hodowane i szkolone, za sprzedaż za granicę których groziły surowe kary (do śmierci włącznie), stanowiły z jeźdźcami jedność. Bez nich husarii by nie było.

Ale zanim przejdziemy, do tych najwierniejszych towarzyszy pancernych rycerzy, zatrzymajmy się na chwilę przy „opierzeniu”. Tak, tak – właśnie „opierzeniu”.

W ten właśnie sposób Stanisław Łaski, w traktacie Spraw i postępków rycerskich i przewagi opisanie krótkie (dzieło datowane na rok 1545), określa sposób, dziś byśmy powiedzieli, kamuflażu, wojska: „Acz to za hetmańską wolą i baczeniem przychodzi, iż czasem trzeba hufy zdobić, rozciągnąć, opierzyć, aby z małego pocztu zdał się więtszy”.

Co ciekawe, bardzo podobną opinię o polskim szesnastowiecznym wojsku, przekazał w 1575 roku poseł wenecki Girolamo Lippomano, który zapisał, że nasi przodkowie: „by pokazać, że jest ich tak wielu, jak to tylko możliwe” i jednocześnie, „by przestraszyć wroga, mają sami, jak i na koniach, nieskończone ilości piór, orle skrzydła, skóry lampartów i niedźwiedzi”.

Zwróćmy uwagę, że autorzy owi nie mówią o husarii, ale w ogóle o wojsku Rzeczpospolitej. Innymi słowy nie tylko husarze stroili się w piórka.

A co do tego jak wyglądały husarskie skrzydła wcale nie ma tak jednoznacznej odpowiedzi, jak by się nam wydawało. To co znamy z obrazów Matejki (a za nimi filmów Hoffmana), czyli podwójne, zbudowane na drewnianych, przypiętych do pancerza, ramach znane były na pewno… w drugiej połowie XVIII wieku. Czyli w czasach schyłku husarii, gdy była ona przede wszystkim wojskiem malowanym (uświetniającym swą obecnością głównie pogrzeby szlachty), a nie realną siłą militarną. Tak husarzy maluje ksiądz Jędrzej Kitowicz, autor słynnego „Opisu obyczajów i zwyczajów za czasów Augusta III”.

I na podstawie tego opisu m.in. Jan Matejko, tworząc „Batorego pod Pskowem”, wyposażył żyjących dwa wieki wcześniej husarzy, w XVIII-wieczne skrzydła.

Obraz Stefan Batory pod Pskowem, Jan Matejko, źródło: wikipedia.org

Co więcej, okazuje się, że na wzór Matejki (i jego naśladowców) w XIX stuleciu, przechowywane po zamkach, pałacach, a później muzeach, husarskie zbroje (które „opierzone” nie były) strojono w podwójne, wielkie skrzydła. I tak zostało do dziś.

Czy to znaczy, że husarze nie mieli skrzydeł? Nie, tak daleko posunąć się nie powinniśmy. Jak widać chociażby na tzw. rulonie polskim, czyli malarskim przedstawieniu uroczystego wjazdu króla Zygmunta III Wazy do Krakowa, w 1605 roku, husaria jest skrzydlata.

Wielki Chorąży Polskiej Korony, źródło: wikipedia.org

Tyle, że pancerni z początków XVII stulecia mają nie dwa, a po jednym (w dodatku czarnym, czyżby kruczym?) prostym, skrzydle. Zresztą przypiętym do siodła, a nie zbroi. Zaś w siedemnastowiecznych opisach znajdziemy też wzmianki o skrzydłach mających kształt orli, a także informacje, że uskrzydleni byli nie towarzysze pancerni, ale ich pocztowi, czyli jak byśmy dziś powiedzieli druga linia wojsk.

Tak czy inaczej husarze „opierzeni” byli. Prawdopodobnie kształt, wygląd i sposób upięcia skrzydeł zmieniał się wraz z modą i zwyczajami, w których przyszło im żyć. Zwłaszcza, gdy musieli mierzyć z Tatarami, którzy w mało rycerski sposób, łowili husarzy na arkan (czyli z kowbojska mówiąc lasso).

Sznur, a raczej rzemień, zamiast oplątać rycerza zatrzymywał się na skrzydle. Gdy Tatar szarpnął za arkan, by zrzucić pancernego z konia (co czyniło do de facto bezbronnym), „opierzenie” odrywało się od zbroi, lub siodła (do których było przymocowane), wraz z więzami. O husarz mógł kontynuować szarżę.