Wywiad tygodnia

Fot. Andrzej Goiński/UMWKP
Fot. Andrzej Goiński/UMWKP

Zabytki młodszego pokolenia

Rozmowa z Michałem Pszczółkowskim, historykiem sztuki i konserwatorem zabytków, laureatem marszałkowskiej nagrody Hereditas Saeculorum 2022 i konkursu na książkę o tematyce regionalnej.

 

Zajmuje się pan architekturą nowoczesną i przemysłową regionu, szczególnie tą z okresu II Rzeczypospolitej. Skąd zainteresowanie takim tematem?

 

Architektura nowoczesna, a pod tym pojęciem należy rozumieć powstałą w XIX i XX wieku, jest przedmiotem zainteresowania badaczy od stosunkowo niedawna. Podręczniki do historii architektury w okresie powojennym kończyły się na baroku i klasycyzmie. Neostyle, czyli dziewiętnastowieczny historyzm, uważano za upadek sztuki architektonicznej, secesja uchodziła za kicz, a dwudziestowiecznym modernizmem nikt się nie interesował z perspektywy historycznej, bo był to nurt aktualny. [Dopiero] nowe pokolenia badaczy potrafiły na nie spojrzeć okiem historyka. Ciągle jest tu jednak wiele białych plam – i to było dla mnie najbardziej pociągające.

 

Fot. Andrzej Goiński/UMWKP

 

Dotyczy to szczególnie mniejszych ośrodków, toruńska architektura lat międzywojennych do dziś nie ma monografii książkowej. Moja książka na temat toruńskich kamienic sprzed I wojny światowej jest pierwszą monografią na ten tematu. Wątek toruńskiej architektury powojennej także jest rozpoznany dość powierzchownie, stąd wielu torunian, w tym także historyków, sądzi że poza blokowiskami nic w tym czasie nie powstawało. To oczywiście nieprawda, w Toruniu powstał wówczas choćby pierwszy polski kampus uniwersytecki, od niedawna wpisany do rejestru zabytków. Mamy też ciekawe przykłady powojennej architektury sakralnej i przemysłowej.

 

W ostatnich latach sporo się zmienia za sprawą naszego cyklu konferencyjno-publikacyjnego „Zabytki toruńskie młodszego pokolenia”, realizowanego w toruńskim oddziale Stowarzyszenia Historyków Sztuki. W kolejnych tomach podjęliśmy takie zagadnienia jak toruńska secesja, toruński historyzm, modernizm, socrealizm, powojenna architektura sakralna itd. Badania na ten temat są ważne, bo dzięki [wiedzy o architekturze] (…) poznajemy wiele aspektów życia mieszkańców miasta – jak mieszkali, w jakich warunkach pracowali, jak spędzali wolny czas. Marzy mi się placówka muzealna poświęcona realiom mieszkania w Toruniu na przełomie XIX i XX wieku. Do takiej funkcji idealnie nadawałaby się opuszczona przez lokatorów kamienica czynszowa przy placu Świętej Katarzyny 7,  z doskonale zachowanymi wnętrzami z epoki.

 

Fot. Andrzej Goiński/UMWKP

 

Który z projektów miał dla pana szczególne znaczenie?

 

Poza tematyką związaną z Toruniem i regionem zajmuję się architekturą międzywojenną na Kresach Wschodnich, czyli terenach położonych dziś na Litwie, Białorusi i Ukrainy. Obecnie finalizuje się projekt Instytutu Polonika w Warszawie, dotyczący budownictwa kolejowego na Kresach, którego jestem współwykonawcą. Kilka lat temu opublikowałem książkę „Kresy nowoczesne”, poświęconą architekturze na ziemiach wschodnich ówczesnej Polski w latach międzywojennych, za którą dostałem nagrodę czytelników w konkursie Książka Historyczna Roku. Myślę, że to był największy sukces. Satysfakcję przyniosła mi także ostatnia publikacja „Toruńska kamienica czynszowa w latach 1871-1914”, uhonorowana pierwszą nagrodą w konkursie na najlepszą książkę o tematyce regionalnej. Byłem także bardzo zadowolony z innych projektów, na przykład z książki na temat architektury międzywojennego Włocławka, pierwszej dużej publikacji na ten temat. Była ona związana z wystawą zorganizowaną w Muzeum Ziemi Kujawskiej, której byłem pomysłodawcą i kuratorem. Z kolei książka „Dwanaście kryształowych orłów. Kujawsko-pomorskie szkice architektury międzywojennej” ma walor beletrystyczny, co było w moim przypadku nowym doświadczeniem, uważam, że całkiem udanym. Jeśli chodzi o zamierzenia, to pracuję w tej chwili nad kilkoma tematami, między innymi dotyczącymi Kresów. Liczę na to, że zostanie uruchomiony projekt na temat budowy urzędniczych kolonii mieszkaniowych na tych terenach. Był to duży program [ówczesnego] Ministerstwa Robót Publicznych, który w 2025 roku będzie miał setną rocznicę. Interesuje mnie też architektura XIX-wiecznego Grudziądza, niemal zupełnie nierozpoznana, a bardzo interesująca.

 

Był pan zaangażowany w powstanie bydgoskiego Exploseum. Co może pan powiedzieć o tym projekcie?

 

Praca przy tym projekcie była ważnym i cennym doświadczeniem. Po wojnie ogromny kompleks fabryki materiałów wybuchowych był [częściowo] wykorzystywany przez zakłady chemiczne Zachem, ale wiele miejsc pozostawało nieużytkowanych. Do takich należała właśnie strefa odkryta przez członków bydgoskiego stowarzyszenia Bunkier, które organizowało wycieczki na tym terenie i planowano stałą ekspozycję. Jednak potencjał tego miejsca skłaniał do większego przedsięwzięcia. Dlatego sprawą zajęło się miasto, a opracowanie projektu zagospodarowania powierzono Muzeum Okręgowemu, dokładniej specjalnie powołanemu działowi, którego byłem kierownikiem. Przygotowanie ekspozycji wymagało działań badawczych. Przygotowałem wtedy dwie publikacje książkowe – jedną poświęconą dziejom przedsiębiorstwa DAG, drugą na temat bydgoskiej fabryki.

 

Fot. Andrzej Goiński/UMWKP

 

Wydaje mi się, że największą atrakcją Exploseum są same budynki. Idea ekspozycji polega na tym, żeby w każdym z tych budynków wyeksponować inny wątek związany z dziejami bydgoskiej fabryki – produkcja materiałów wybuchowych, praca przymusowa w fabryce w latach wojennych, konspiracja i sabotaż. W projekcie wykorzystano na dużą skalę możliwości współczesnej techniki, multimedia, czy rozwiązania interaktywne, pomimo dość ograniczonych środków finansowych, jakie mieliśmy wtedy do dyspozycji.

 

14 października 2022 r.