Wywiad tygodnia

Fot. z archiwum bohatera wywiadu

Przebudzeni do aktywności

Rozmowa z Ryszardem Kałaczyńskim, rolnikiem ze wsi Witunia w gminie Więcbork, ultramaratończykiem który przebiegł 366 maratonów w 366 dni

 

Wielkie brawa i szacunek za wspaniały rekord Guinnessa. 366 maratonów w 366 dni – tego nie dokonał nikt przed panem!

Udało się i cieszę się z tego niezmiernie. Satysfakcja jest ogromna, wytrzymałem ten rok z maratonami w dobrej kondycji fizycznej, otoczony rosnącą z dnia na dzień grupą kibiców, współuczestników wysiłku sportowego. Cieszy mnie fakt, że co weekend przyjeżdżali biegacze niemal z całej Polski, by wspólnie ze mną przebiec od kilku kilometrów do pełnego maratonu, było też sporo gości zagranicznych. „Polubienia” na facebooku też są istotne, ale osobisty udział i start, wylewanie potu ramię w ramię w deszczu, wietrze i upale, to jest prawdziwe sportowe braterstwo i to mi dawało napęd do kolejnego maratonu.

 

W rok i jeden dzień przebiegł pan ponad 15 tysięcy 443 kilometry! Co w tym czasie sprawiało największy kłopot, czy były momenty kryzysowe?

Szczerze mówiąc, to najwięcej kłopotów przysparzały mi kwestie organizacyjne i logistyczne. Samo bieganie bardzo dobrze zniosłem, nie miałem załamania kondycji fizycznej. Wiele osób pyta mnie o upały – ja akurat lubię biegać w wysokich temperaturach. Tłumaczę sobie, że to takie biegowe żniwa, trzeba je wykonać i już. Bardziej doskwierały mi deszcze i wiatry, a na mojej 7-kilometrowej pętli wokół Wituni jest kilka miejsc, gdzie wiatr może dać się we znaki.

Fot. z archiwum bohatera wywiadu 

366 maratonów przebiegniętych i co dalej?

Dalej muszę biegać (śmiech), organizm się tego domaga, przyzwyczaił się do wysiłku i nie mogę teraz po prostu przestać. Tak się składa, że jestem rolnikiem i zaraz po ostatnim maratonie musiałem przystąpić do żniw, a więc zmienił się tylko rodzaj wysiłku – i tu było naprawdę ciężko. Teraz co drugi dzień robię sobie rozbieganie.

 

Pana akcja rozbudziła w gminie i powiecie modę na bieganie i aktywność fizyczną jako taką. Maraton Ryszarda Kałaczyńskiego zintegrował Witunię, stał się także niesamowitą promocją dla gminy Więcbork i powiatu sępoleńskiego…

Zgadza się. To jest niesamowita wartość dodana mojej akcji. Tylu ludzi zaczęło biegać i to ze środowiska wiejskiego, gdzie sport dotąd nie był tak popularny i ludzie zwyczajnie wstydzili się biegać, czy w ogóle wykonywać aktywność fizyczną w przestrzeni publicznej. Teraz mogę powiedzieć, że cała Witunia biega. Cieszę się, że władze gminne i powiatowe dostrzegły wartość mojej akcji, biegali ze mną urzędnicy z burmistrzem Waldemarem Kuszewskim na czele. Uaktywniły się kluby sportowe – Wodnik Więcbork i Grom Więcbork – zorganizowano pierwszy triathlon w gminie, rozkręca się masowy ruch sportowy. O to chodzi! Ludzie zostali przebudzeni do aktywności fizycznej. Promocja gminy i powiatu to osobny temat. Finałowy 366. maraton na mojej stronie internetowej śledziło 200 tysięcy ludzi, którzy już wiedzą gdzie jest Witunia, Więcbork, powiat sępoleński i Kujawsko-Pomorskie. To jest dopiero promocja i pozytywny przekaz. Pokazaliśmy wspólnie, że można zrobić coś wyjątkowego, zaraziliśmy ludzi entuzjazmem. Tego w naszym życiu społecznym wciąż brakuje, za bardzo lubimy narzekać, że bezrobocie, niskie zasiłki, a tu proszę! W małej Wituni są ludzie chętni do wspólnego działania. I taką postawę zawsze będę popierał.

 

24 sierpnia 2015 r.